Według poniedziałkowej "Gazety Wyborczej", gdy 13 lipca ABW weszła do biura Krauzego, zatelefonował on na prywatną komórkę prezydenta. Według "GW", po tej rozmowie dowodzący akcją oficer ABW miał dostać telefon, po którym "polecił swoim ludziom najpierw zawiesić czynności, a potem się wycofać".
Krauze miał zaś zostać poproszony, by stawił się następnego dnia w prokuraturze w Warszawie, gdzie zeznawał jako świadek w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. "Ta rozmowa trwała minutę i została zakończona przez pana prezydenta jako niestosowna. Pan prezydent nie podjął żadnej interwencji" - mówił "GW" prezydencki minister Michał Kamiński. Sam Kaczyński w Radiu ZET przyznał w niedzielę, że Krauze dzwonił do niego "kiedy stwierdził, że do niego wchodzi CBA, ale to nie była prawda".
Szef CBA Mariusz Kamiński i szef ABW Bogdan Święczkowski powiedzieli na wspólnej konferencji, że doniesienia mediów w tej sprawie są nieprawdziwe. Wyjaśnili, że akcję 13 lipca prowadziło CBA, a nie ABW. Kamiński podał, że CBA chciało przesłuchać Ryszarda Krauzego jednocześnie z posłem Samoobrony Lechem Woszczerowiczem i prezesem PZU Jaromirem Netzlem i dlatego chciało 13 lipca doręczyć mu wezwanie.
Kamiński mówił, że agenci CBA udali się do hotelu Marriott, gdzie uzyskali potrzebne dokumenty. Kamiński polecił gdańskiemu CBA obserwować wszystkie trójmiejskie rezydencje Krauzego, by zorientować się, czy jest w domu. 13 lipca wieczorem agenci CBA udali się pod dom biznesmena w Gdyni, ale ochrona poinformowała, że Krauzego tam nie ma, nie udało się też z nim skontaktować. Prezes firmy Krauzego - Prokom Investment miał zapewnić, że następnego dnia stawi się w prokuraturze i tak się stało.
W ujawnionym przez prokuraturę podsłuchu rozmowy z 13 lipca szefa CBŚ Jarosława Marca i komendanta głównego policji Konrada Kornatowskiego padają słowa, że "firma C chce wejść na czynności" (CBA) do "największego płatnika" (Ryszard Krauze).
Święczkowski mówił, że jest "porażony" językiem, jakiego Kornatowski używa w ujawnionych podsłuchach. Zapytany czy jego zdaniem słowa "największy płatnik" oznaczają według niego, że Krauze miałby opłacić Kornatowskiego lub Kaczmarka, odparł, że "takie ma wrażenie". Powiedział, że takie określenie użyte w rozmowie spowodowało, że zaczął "całkiem inaczej patrzeć na tę sprawę". Zapowiedział, że CBA i ABW podejmie wszelkie działania, by uzyskać potwierdzenie, czy rzeczywiście tak było.
Kornatowski pytany w poniedziałek o użytą przez niego formułę "najlepszy płatnik" o Ryszardzie Krauze, która może nasuwać różne skojarzenia, powiedział w TVN24, że chodzi o najpotężniejszą firmę na terenie Trójmiasta, "najpoważniejsza firma na terenie miasta Gdyni, zatrudniająca kilkadziesiąt tysięcy ludzi". "To jest tylko i wyłącznie to znaczenie. Żadne inne" - podkreślił b. szef policji.
"Chodziło o najlepszego pracodawcę, osobę która ma doskonale funkcjonującą firmę, zatrudniającą kilka, kilkanaście tys. osób i z tego co wiadomo bardzo dobrze wynagradzającą swoich pracowników" - dodał.
W ocenie szefa CBA, informacje "Gazety Wyborczej" o interwencji prezydenta w sprawie akcji CBA u Krauzego to znieważenie prezydenta i funkcjonariuszy CBA. Według Kamińskiego, nikt z "GW" nie kontaktował się z CBA, ani z ABW w tej sprawie. Szef ABW Bogdan Święczkowski powiedział na konferencji, że "GW" jest jedną z najbardziej nierzetelnych gazet.
Obaj zapewnili, że działania podległych im służb były w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa zgodne z prawem i legalne.
Według wicenaczelnego "Gazety Wyborczej" Piotra Stasińskiego, zarzuty szefów CBA i ABW to "odwracanie uwagi od potwierdzonych faktów z artykułu +GW+". "Niezależnie od tego, czy u Krauzego było CBA, ABW, CBŚ czy policja skarbowa - w trakcie tej wizyty Krauze dzwonił na osobistą komórkę prezydenta. Prezydent przyznaje, że taka rozmowa była, choć zaprzecza, by powstrzymał akcję służb" - napisał wicenaczelny "GW" w oświadczeniu opublikowanym na stronach gazety.
Stasiński podkreślił, że "informacja o telefonie Krauzego do prezydenta Kaczyńskiego jest prawdziwa", co potwierdził sam prezydent i jego przedstawiciel Michał Kamiński. "Obaj zaprzeczyli, że prezydent interweniował, by akcję służb przerwać. Wszystko to napisaliśmy w artykule" - oświadczył Stasiński.
Dodał, że "GW" napisała, iż pracownicy Prokomu sądzili, że telefon Krauzego do prezydenta spowodował przerwanie akcji - gdyż tak właśnie sądzili, nie znając dokładnej treści rozmowy. "Z samym Ryszardem Krauzem - jak wiadomo - nie ma kontaktu. Nie można go było zapytać o treść tej rozmowy" - napisał Stasiński.
Zaznaczył, że artykuł nie uchybia zasadom rzetelnego dziennikarstwa, gdyż przedstawiono w nim stanowisko obu stron - zarówno Prokomu, jak i Kancelarii Prezydenta. Dodał, że "GW" próbowała też skontaktować się z ABW - bo to o tej służbie, a nie o CBA, mówili jej informatorzy z Prokomu oraz cytowany w tekście rzecznik tej firmy Marek Zieleniewski. "Jednak telefon rzeczniczki ABW był wyłączony" - oświadczył Stasiński.
Święczkowski nawiązując do informacji przekazywanych przez Janusza Kaczmarka powiedział, że są one nieprawdziwe. W dużej części dotyczą one prawdziwych zdarzeń i sytuacji, ale zawarte w nich oceny i stwierdzenia są nieprawdziwe. W ocenie szefa ABW, główną linią Kaczmarka jest "oczernianie ludzi".
Zaznaczył, że w czasie gdy jest szefem ABW nigdy nie spotkał się z sytuacją, by prezydent, czy premier próbowali na niego naciskać, zmusić go do jakiejś decyzji. "Nigdy takie sytuacje nie miały miejsca" - oświadczył. Powiedział, że ABW jest apolityczne i nie działa na polityczne zlecenie.
"Nigdy nie należałem do żadnej partii politycznej. Natomiast wszystkie te sprawy, które PiS jeśli chodzi o zwalczanie przestępczości pokazuje, czy prezentuje w programie, zgadzam się z nimi w 100 proc. i mam nadzieję, że będę mógł to realizować" - powiedział Święczkowski.
Kamiński powiedział, że ma nadzieję, iż Ryszard Krauze "wreszcie przestanie się chować" i powie po co spotykał się z Januszem Kaczmarkiem, jakie informacje od niego uzyskał, dlaczego wezwał Lecha Woszczerowicza i co łączy go z Andrzejem Lepperem. "Niech pan Ryszard Krauze jak najszybciej pojawi się Polsce, niech nie chowa głowy w piasek, niech nie ucieka przed opinią publiczną i prokuratorami" - powiedział szef CBA.
Apelował do dziennikarzy, by byli ostrożni w podawaniu informacji. "Bądźcie ostrożni. To wy również jesteście czasami ofiarami manipulacji. To wam podsuwa się różne sensacyjne wątki, które w pogoni za sensacją, za newsem, bezkrytyczne przyjmujecie, nie sprawdzacie i nie weryfikujecie. A są osoby zainteresowane tym, żeby manipulować wami, a poprzez was manipulować opinią publiczną. Musicie to brać bardzo mocno pod uwagę" - powiedział szef CBA.
Święczkowski i Kamiński nie odpowiedzieli na pytanie, czy któraś z trzech podsłuchiwanych osób (Kaczmarek, Kornatowski, Marzec) była podsłuchiwana przed akcją CBA 6 lipca.
Ustalenia ABW nie wskazują, że minister Zbigniew Ziobro miał coś wspólnego z przeciekiem informacji o akcji CBA - powiedział Święczkowski. Według niego, Ziobro miał prawo przed akcją CBA przekazać informacje o niej szefowi MSWiA, jako nadzorującemu pracę Biura Ochrony Rządu.pap, ss