Piloci dwóch białoruskich śmigłowców, które przeleciały we wtorek 1 sierpnia nad Polską podczas patrolowania granicy, spotkali się na lotnisku w Maczuliszczach z siłami bezpieczeństwa Aleksandra Łukaszenki – poinformowała grupa „Białoruski Gajun”, która zajmuje się monitorowaniem aktywności wojskowej w Białorusi.
Maszyny Mi-8 oraz Mi-24 zostały przerzucone z jednostki wojskowej w Kamieniukach na lotnisko pod Mińskiem. Dwa śmigłowce białoruskich sił powietrznych tego samego typu zostały jednak wysłane w zamian, ponieważ Łukaszenka w dalszym ciągu przebywa w rezydencji we wsi Wiskule. W oficjalnym przekazie Ministerstwo Obrony Białorusi odrzuca oskarżenia o naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej i wyśmiewa całą sytuację.
Białoruskie śmigłowce wleciały na terytorium Polski. „Absolutnie świadoma prowokacja”
Onet powołując się na własne źródła przekonuje, że przekroczenie polskiej granicy było „absolutnie świadomą prowokacją” ze strony władz w Mińsku. Jak wyjaśniono granica polsko-białoruska w okolicy Białowieży przebiega w linii prostej i tylko w jednym miejscu dwukrotnie skręca. Oznacza to, że nie przebiega ona wzdłuż np. małej rzeczki, której można nie zauważyć, lecąc nad puszczą. Kolejnym charakterystycznym punktem jest zapora, której również trudno nie dostrzec.
Białoruscy piloci musieli sobie też zdawać sprawę z tego, że po ich stronie granicy nie ma tak zwartych zabudowań, jak w Białowieży. Dodatkowo zdjęcia śmigłowców i fakt padania słońca na kadłuby śmigłowców udowadniają, że białoruskie helikoptery krążyły nad polskim terytorium, a nie jedynie przez chwilę przekroczyły granicę. Piloci mieli celowo latać w tej okolicy, aby zostać sfotografowanym. Na koniec piloci zatrzymali się w miejscu, gdzie niedawno znajdowały się polskie siły wojskowe.
Czytaj też:
NATO poinformowane o incydencie ze śmigłowcami. „Jesteśmy w ścisłym kontakcie z polskimi władzami”Czytaj też:
Białoruskie śmigłowce nad Białowieżą. „Przeleciały niemal nad dachem domu”