W sieci pojawiło się nagranie, na którym widać było naklejkę Grupy Wagnera w jednej z krakowskich toalet publicznych. Znajdował się tam napis w języku angielskim „Jesteśmy tutaj, dołącz do nas”. Na wlepce był też kod QR, prowadzący do rosyjskojęzycznej strony internetowej.
Od potencjalnych członków oczekuje się usunięcia profili w mediach społecznościowych, dostarczenia informacji o zdrowiu jamy ustnej i prześwietlenia klatki piersiowej. Trzeba potrafić przebiec kilometr w 4,5 minuty. Z kolei przedział wiekowy wynosi od 24 do 50 lat.
Naklejki Grupy Wagnera w Krakowie
Podobną naklejkę pokazał krakowski radny Łukasz Wantuch. Zamieścił też screeny wiadomości z mieszkańcami. Jeden z nich napisał, że podobne przypadki miały mieć miejsce w innych miastach. W sieci pojawiło się nagranie z warszawskich bulwarów. Nagrywająca osoba pokazuje, że na śmietniku znalazła się naklejka z Grupą Wagnera. Po chwili pokazany zostaje mężczyzna, który miał je zamieścić. W Krakowie sprawą zajmuje się policja.
Jeden z kanałów Grupy Wagnera, który przedstawia się jako oficjalny profil zajmujący się rekrutacją, skomentował całe zamieszanie. Ironizował, że naklejki to „najstraszniejsza rzecz dla ‘zachodnich partnerów’”.
Wagnerowcy: Co, jeśli Polacy chcą się dołączyć?
„Jeśli tak przestraszyli się naklejek z wezwaniem, to co się stanie, gdy Grupa Wagnera przyjedzie osobiście agitować?” – dodano. „Co jeśli Polacy ściągną wojska na granicę z Białorusią nie dlatego, że boją się Grupy Wagnera, ale po prostu dlatego, że chcą się przyłączyć?” – dywagowano w kolejnym wpisie.
Maciej Wąsik w rozmowie z portalem niezalezna.pl przyznał, że nie może ujawniać szczegółów z uwagi na dobro postępowania. – Służby zajęły się tym bardzo skrupulatnie – przekonywał wiceminister spraw wewnętrznych i administracji. Wkrótce resort ma opublikować w tej sprawie komunikat.
Czytaj też:
250 bojowników Grupy Wagnera wzdłuż granicy polsko-białoruskiej? Jasny przekaz z rząduCzytaj też:
Sensacyjny scenariusz. „Za pół roku Prigożyn albo umrze, albo nastąpi drugi zamach stanu”