"Dlaczego unikam tego rodzaju jednoznacznych deklaracji? Z bardzo prostego powodu: Polacy nauczyli także mnie - i to dość dotkliwie - że nie akceptują polityków, którzy rozdają posady, nominacje i stołki zanim dostali rzecz najważniejszą - czyli nominację od wyborców" - powiedział szef PO w sobotniej rozmowie w radiu RMF FM.
Zapytany kto będzie ministrem spraw zagranicznych, jeśli to PO będzie po wyborach tworzyć rząd, Tusk odpowiedział, że "to nie jest miejsce i moment, żeby dzisiaj prezentować skład Rady Ministrów".
Tusk był pytany także o doniesienia medialne, że Platforma proponuje start ze swoich list w wyborach takim m.in. politykom jak b. premier Jerzy Buzek, b. premier Kazimierz Marcinkiewicz, b. szef MON Radosław Sikorski.
"Dzisiaj mówię do wszystkich polityków, także do tych, którzy byli związani niedawno z PiS i powtórzę te słowa sprzed kilkunastu dni: każdy kto widzi, co w Polsce się dzieje i jest przyzwoity i odpowiedzialny za Polskę nie powinien współpracować z PiS. I te nazwiska, które pan wymienił, to są także potencjalni kandydaci Platformy" - powiedział Tusk.
Jak dodał, Buzek - obecnie europoseł PO - to "jeden z wybitnych patronów Platformy". "Natomiast bardzo też odpowiedzialny człowiek. I muszę go przekonać, że raz w życiu może zrezygnować z mandatu, który pełni dziś, czyli eurodeputowanego i będę starał się go przekonać" - powiedział Tusk.
Na pytanie, czy ma na tyle siły politycznej by "ściągnąć" z Londynu Marcinkiewicza - który jest obecnie dyrektorem w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju - szef PO stwierdził, że nie będzie "nikogo kaperował na siłę".
"To nie może być jakieś szczególne poświęcenie, jakaś szczególna pokuta kandydować w wyborach do Sejmu. Ja ciągle wierzę mimo wszystko, że jest to zaszczyt, żeby ubiegać się o głosy ludzi. Kto będzie chciał, będzie przyzwoity i zrozumie jedną rzecz: wszyscy razem powinniśmy doprowadzić do zmiany tego układu i do wyboru lepszej władzy" - mówił Tusk.pap, em