Strażacy próbują opanować pożar ogromnej hali targowej, który wybuchł w sobotę, 2 sierpnia, po południu w Wólce Kosowskiej pod Warszawą. Służby otrzymały zgłoszenie około godziny 15:00. W ogniu stanęło sześć boksów wypełnionych tekstyliami – dowiedziała się „Gazeta Wyborcza” od mł. bryg. Łukasza Darmofalskiego z Państwowej Straży Pożarnej w Piasecznie.
Jeszcze przed przyjazdem służb z hali zaczęli ewakuować się ludzie, którzy przebywali tam podczas wybuchu pożaru. Ewakuacja trwała także po przyjeździe straży pożarnej. Dotychczas nie pojawiły się żadne informacje o tym, aby ktokolwiek został ranny.
Na miejscu pożaru w Wólce Kosowskiej pojawił się specjalny zespół
Według informacji podanych przez służby, początkowo z ogniem walczyło 15 zastępów straży pożarnej. Do akcji sukcesywnie kierowano kolejne jednostki. Po godz. 16 w akcji brało udział już 35 zastępów, a po godz. 17 z ogniem walczyło już ponad 50 jednostek straży pożarnej. Pożar objął ok. 6 tys. m kw. hali. Podczas rozmowy z „Gazetą Wyborczą” Darmofalski nie mógł jeszcze uznać sytuacji za opanowaną. W ogniu nadal stały boksy z tekstyliami. – Staramy się ograniczyć rozwój pożaru wewnątrz hali. Wszystkie działania straży skupione są na tym, aby dalej się nie rozprzestrzeniał – przekazał oficer prasowy.
Wśród rozdysponowanych jednostek na miejscu pojawił się także specjalny zastęp, który ma zbadać jakość powietrza w okolicy pożaru. – Na razie nie mamy żadnych niepokojących sygnałów – przekazał „Wyborczej” mł. bryg. Darmofalski.
Wielogodzinna akcja strażaków w Wólce Kosowskiej
Po godz. 18 Darmofalski informował w rozmowie z Polsat News, że na miejsce przyjechały kolejne jednostki. – Cały czas strażacy gaszą ogień, żeby on się nie rozprzestrzenił. Mamy 59 zastępów straży pożarnej, w tym cztery drabiny, dwa drony, które pomagają analizować, jak rozwija się pożar – powiedział.
Czytaj też:
Tragedia w Tatrach. Młody mężczyzna spadł z około 200 metrówCzytaj też:
Cudzoziemcy próbowali sforsować granicę. „Rzucali kamieniami, strzelali z procy”