Przyjęcie na listy Koalicji Obywatelskiej Romana Giertycha ucieszyło lewicę, której Donald Tusk od pewnego czasu systematycznie podbierał tematy, co powodowało odpływ wyborców. Jednak po tym, gdy Tusk wziął na listę do Sejmu w województwie świętokrzyskim Romana Giertycha, znanego ze swoich antyaborcyjnych poglądów, wyborcy lewicy zaczęli wracać do partii Włodzimierza Czarzastego.
W rezultacie poparcie dla Nowej Lewicy wzrosło do ponad 8 proc. i ustabilizowało się na tym wyższym poziomie.
– Po tych wszystkich akcjach ze skrętem PO na lewo, nagle na listach tej partii pojawia się Giertych. To jest piramidalna niekonsekwencja, która zniechęci kobiety do udziału w wyborach – mówi polityk lewicy.
I dodaje, że jego osobiście cieszy ruch lidera PO. – Lewica już zyskała w sondażach i jest to ewidentnie efekt Giertycha – mówi.
Na opozycji można też usłyszeć, że wstawienie Giertycha na listę KO to jest gra na prowokację.
– Giertych ma zarzuty prokuratorskie, ukrywa się we Włoszech, ale nie wykluczam, że przyjedzie do Polski w czasie kampanii, żeby zostać zatrzymanym i zrobi z tego wielkie halo, licząc na pogrążenie obozu rządzącego – spekuluje nasz rozmówca z partii opozycyjnej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.