Tajemnicze zaginięcie matki i córki z Wrocławia. Dziennikarze zauważyli dziwną aktywność

Tajemnicze zaginięcie matki i córki z Wrocławia. Dziennikarze zauważyli dziwną aktywność

Renata Majchrzak
Renata Majchrzak Źródło: Facebook / Fundacja Na Tropie im. Janusza Szostaka
Renata i Wiktoria Majchrzak są poszukiwane od marca tego roku. Jak zauważyli dziennikarze „Gazety Wyborczej”, ich firma ma nową stronę internetową, która jeszcze w czerwcu opublikowała wpis na temat swojej działalności.

W połowie marca media obiegła informacja o zaginięciu 40-letniej Renaty Majchrzak i jej 19-letniej córki Wiktorii. Kobiety wyjechały z Wrocławia 13 marca białym samochodem marki Renault Traffic. Miały wrócić kolejnego dnia. Od tamtej pory nie dały znaku życia, a ich telefony zamilkły.

Zaginione wrocławianki i ich szemrane biznesy

W sieci głośno było o ich konflikcie z youtuberem, który demaskował ich internetowy biznes, polegający na sprzedaży pieców. Dziennikarze dotarli też do osób, które twierdziły, iż kobiety oszukały je przy okazji innego swojego interesu – działalności związanej ze sprzedażą nagrobków.

Początkowo prokuratura z wrocławskiego śródmieścia prowadziła śledztwo w związku z podejrzeniem „zmuszania do określonego zachowania”. Zostało ono umorzone. Później Prokuratura Rejonowa w Chełmie badała rzekome oszustwa Renaty i Wiktorii Majchrzak. Tu śledztwo zawieszono. Podobne otwierano jednak w różnych miastach. Kobiety są obecnie poszukiwane, ale bez wykorzystania listu gończego. Nie ma też decyzji o połączeniu licznych śledztw w jedno.

Strona internetowa publikowała wpisy już po zniknięciu kobiet

Dla dziennikarzy „Wyborczej” podejrzane było to, że jeszcze kilka tygodni po zniknięciu wrocławianek, działała ich strona internetowa dpggwarant.pl. Obecnie jest ona zablokowana, ale wciąż działa dpggwarant-uslugi-kamieniarskie.business.site. Ostatnie dwa wpisy pojawiły się na niej 28 kwietnia i 27 czerwca, czyli już ponad 3 miesiące od zaginięcia. Oba reklamowały nagrobki i zilustrowane zostały skopiowanymi od innej firmy zdjęciami.

Dziennikarze „Wyborczej” udali się pod adres firmy, podany na stronie internetowej. Zamiast zakładu kamieniarskiego trafili jednak na blok mieszkalny. Nie dodzwonili się też na proponowany numer telefonu. Jest on albo wyłączony albo zablokowany.

Czytaj też:
Uwierzył, że rozmawia z pracownikiem banku. Stracił ponad 130 tys. zł
Czytaj też:
Prowadzili fałszywe sklepy internetowe. Policja zatrzymała 6 osób

Opracował:
Źródło: Gazeta Wyborcza