Od pierwszych publikacji wskazujących na to, że szykuje się w Polsce wielka afera migracyjna, minęło nieco ponad dwa miesiące. Przez ten czas rząd zdążył zrezygnować z kontrowersyjnej ustawy ułatwiającej cudzoziemcom przyjazd do Polski, a Prawo i Sprawiedliwość opublikowało co najmniej kilka spotów pokazujących, jak wyglądałby nasz kraj, gdyby granice zostały w pełni otworzone.
Szczegóły dotyczące proponowanych na początku lipca zmian ujawnił Donald Tusk. – Kaczyński już w zeszłym roku ściągnął z takich państw ponad 130 tys. obywateli. (…) Dlaczego jednocześnie szczuje na obcych i imigrantów? Może potrzebna mu wewnętrzna wojna? – twierdził wówczas lider Koalicji Obywatelskiej.
Choć sprawa ucichła, to wraz z początkiem września wróciła z podwójnym impetem. Posłowie opozycji Marcin Kierwiński i Jan Grabiec wszczęli kontrolę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. – Okazuje się, że z dużym prawdopodobieństwem mamy do czynienia z korupcją w tym ministerstwie. Korupcją na najwyższych szczeblach i to w temacie, który jest szczególnie wrażliwy – stwierdził Kierwiński.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wydało oświadczenie
Od razu po kontroli swoje stanowisko zajęło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, które wystosowało oświadczenie do przeprowadzających kontrolę posłów. Zdaniem resortu dane publikowane od kilku miesięcy są nieprawdziwe, a w ubiegłym roku do Polski miało przybyć niecałe 30 tys. pracowników z państw muzułmańskich.
„Uzyskanie przez cudzoziemca zezwolenia na pracę nie daje automatycznie podstawy do przyjazdu do naszego kraju i podjęcia pracy. Osoba ubiegająca się o wizę jest weryfikowana przez odpowiednie służby i konsula. Jeśli weryfikacja przebiegnie pozytywnie, cudzoziemiec otrzymuje wizę pracowniczą” – napisano w liście podpisanym przez wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Błażeja Pobożnego.
Ponadto stwierdzono w piśmie, że za rezygnacją rządu z prac nad kontrowersyjną ustawą stały nie działania opozycji, a interwencja Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusza Kamińskiego.
Cudzoziemcy mogli omijać kolejki za „jedyne” 5 tys. dolarów
W oświadczeniu ministerstwa nie pojawia się za to żaden wątek związany z zarzutami względem Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Kilka dni temu „Rzeczpospolita” przekazała, że projekt kontrowersyjnej ustawy miał mieć drugie dno, które ułatwiałoby chętnym zdobycie dokumentów pozwalających na wjazd do Polski.
Za ominięcie kolejki w konsulacie i otrzymanie polskiej wizy chętni cudzoziemcy mogli wpłacić 4-5 tys. dolarów. Redakcja „Gazety Wyborczej” określiła ten proceder jako „wybitnie korupcjogenny”. Według kontroli poselskiej wiz wydanych w ten sposób mogło być nawet 350 tys.
– Przed naszą ambasadą stały stoiska, gdzie można było kupić już podstemplowane dokumenty, wystarczyło wpisać nazwisko. Wysłaliśmy tak kontrolę i zdecydowaliśmy wstrzymaniu wydawania wiz – opisał przebieg procederu w jednym z afrykańskich krajów anonimowy pracownik MSZ w rozmowie z Radiem ZET. – Najpierw w ambasadzie urywały się telefony od lokalnych oficjeli, a później z MSZ-tu prawie nie wychodził ambasador tego kraju. W końcu musieliśmy ustąpić – dodał. Opis ten ani trochę nie pokrywa się z oświadczeniem MSWiA mówiącym o pełnej weryfikacji chętnych do pracy w Polsce.
Sprawa może mieć charakter międzynarodowy
To najpewniej z tą sprawą miała związek piątkowa dymisja wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka. Jako początkowy powód podawano „brak satysfakcjonującej współpracy”, jednak po weekendzie dodano odrobinę szczegółów. W ministerstwie działania podjęło Centralne Biuro Antykorupcyjne.
– Wiem o takim postępowaniu wyjaśniającym, które trwa i stąd ta dymisja. Chcemy zachować absolutną transparentność i uczciwość. Jak tylko natrafiamy na ślady nieprawidłowości, (...) to pozostawiamy sprawy do wyjaśnienia. Dymisja nastąpiła, aby przeciąć jakiekolwiek wątpliwości – skomentował sprawę w poniedziałek szef rządu Mateusz Morawiecki.
Według doniesień „Gazety Wyborczej” śledztwo CBA może mieć także związek z międzynarodowych dochodzeniem ws. działalności międzynarodowych agencji pracy tymczasowej. „Przedstawiciele służb granicznych Niemiec i Szwecji wskazują, że to Polska pod rządami PiS stała się w ostatnim czasie jedną z ważniejszych tras przemytu imigrantów – i bynajmniej nie jest to trasa wymagająca sforsowania płotu na granicy polsko-białoruskiej” – wskazuje redakcja.
Według Tuska działania CBA są jedynie zasłoną
Samo postępowanie nie przekonuje Donalda Tuska. – Moim zdaniem CBA weszło po ty, żeby poudawać, że Morawiecki i Kaczyński nic o tym nie wiedzieli – stwierdził w czwartek lider Koalicji Obywatelskiej.
Podczas konferencji opisał także, dlaczego nawet tak zawrotna kwota byłaby dla migrantów interesująca. Inne trasy, które prowadzą do Europy, takie jak te morskie do Włoch, kosztują między 12 a 20 tys. dolarów. W tym przypadku 5 tys. dolarów proponowane przez Polskę jest zdaniem Tuska „relatywnie niską kwotą”. – Ten biznes pierwszy zrobił Łukaszenka na Białorusi, a wszystko na to wskazuje, że największą fabryką tego biznesu był rząd PiS-owski – ocenił Tusk.
Wprost wysłało w tej sprawie pytania do CBA i MSZ. Do czasu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Czytaj też:
Kołodziejczak pojedzie na misję. Tusk wysyła go do BrukseliCzytaj też:
Morawiecki ostrzega wyborców. „Jak wróci PO, wróci prawo dżungli”