Od dnia w którym na małą wieś Przewodów pod Hrubieszowem spadła rakieta zabijając dwójkę mężczyzn minął niemal rok. Mimo czasu śledztwo niemal stoi i nie zanosi się na pełne ustalenie przebiegu katastrofy. Brak współpracy ze strony ukraińskiej zablokował śledztwo w sprawie eksplozji rakiety w Przewodowie na Lubelszczyźnie – ustalił Krzysztof Zasada, dziennikarz RMF FM.
Nadal nie jest pewne do kogo należała i skąd dokładnie została wystrzelona rakieta, która 15 listopada 2022 roku spadła na Przewodów. Według najbardziej prawdopodobnej teorii był to pocisk ukraińskiej obrony powietrznej. Tego dnia na naszych wschodnich sąsiadów spadał zmasowany rosyjski atak.
Ukraina nie odpowiada na prośby biegłych
Aby w pełni potwierdzić tę możliwość potrzebna jest opinia biegłych, na która pracują oni od kilku miesięcy. Do zakończenia prac potrzebna jest jeszcze informacja ze strony ukraińskiej, której nadal brakuje. Jak ustalił Krzysztof Zasada, biegli zwrócili się o nią do prowadzącej postępowanie prokuratury, jednak Ukraina od milczy. Prokurator w rozmowie z dziennikarzem stwierdził, że jeżeli sytuacja nie ulegnie zmianie, to śledztwo będzie trzeba zawiesić.
Od stycznia niewiele się zmieniło
Wszystko wskazuje na to, że informacje z Ukrainy są jedynymi, których biegli potrzebują. Już w styczniu szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera mówił, że śledztwo prokuratury jest w stanie „niemal ze stuprocentową pewnością określić pochodzenie rakiety”.
– Szczątki nie pozostawiają wątpliwości, bo w grę wchodzi kwestia zasięgu tej rakiety – twierdził Siewiera. Mimo tego z jego ust nie padło oskarżenie w kierunku Ukrainy. Jego brak tłumaczył „koniecznością przeprowadzenia dodatkowych czynności”.
Czytaj też:
Premier Morawiecki wskazał "najważniejsze zadanie": To ich trzeba powstrzymaćCzytaj też:
Polska przestanie wspierać Ukrainę militarnie? Jest odpowiedź z rządu