Sytuację ze szkoły podstawowej nr 81 przy ul. Jastrzębiej we Wrocławiu opisuje „Gazeta Wyborcza”. Jeden z rodziców uczniów, Michał Kowal, zaalarmował dziennikarzy, że choć na lekcje religii chodzi „mniej więcej połowa uczniów”, to przesunięto ją na drugą godzinę lekcyjną. – Przez pierwsze dwa tygodnie religia była w czwartki na pierwszej godzinie lekcyjnej, a język angielski na drugiej – wyjaśniał.
– Jednak ku zdziwieniu moim i reszty rodziców, których dzieci nie zostały zapisane na religię, po dwóch tygodniach – kiedy rodzice stracili możliwość wchodzenia na teren szkoły – tę godzinę zamieniono. Teraz religia jest druga, a mój syn ma okienko – dodawał ojciec. – Aż ciężko mi uwierzyć w to, co usłyszałem, że rzekomym powodem zamiany były problemy pana katechety z ranną punktualnością. Nie jest to jednak informacja potwierdzona – zaznaczał.
Rodzice wysłali pismo do kurii i dyrekcji
Taka decyzja doprowadziła do – według ojca dziecka – uciążliwych dla uczniów sytuacji. – Syn już słyszał cierpkie uwagi od uczęszczających na religię dzieci. Mówiły, że się spóźnił, więc głośno powiedziałem: mój syn nie chodzi na religię. Przy takim planie nie będzie się czuł dobrze zarówno on, jak i inne nieuczące się religii dzieci – powiedział Michał Kowal.
Jak opisuje „Gazeta Wyborcza”, rodzice postanowili działać, do kurii i dyrekcji szkoły trafiły pisma, a pan Michał spotkał się z dyrektorem. – Uzyskałem zapewnienie, że od następnego tygodnia udało się przestawić lekcje religii na pierwszą godzinę lekcyjną. Dyrektor tłumaczył, że nie da się zmienić planu zajęć w środku tygodnia, a sytuacja wynikała z trudności w układaniu grafiku i chęci utrzymania zajęć na wysokim poziomie. Deklarował zaufanie do katechety – relacjonował.
Inaczej sprawę widzi dyrekcja szkoły, która twierdzi, że przywrócenie lekcji religii na pierwszą godzinę lekcyjną nie ma związku ze skargami rodziców, a powodem są „względy organizacyjne szkoły”. – Pogłoski o niepunktualności katechety to bzdury – zapewnił dyrektor Mariusz Chmiel.
Czytaj też:
W szkołach brakuje psychologów. Wysocki dla „Wprost”: Trzeba ich zachęcić pieniędzmiCzytaj też:
Kościoły stoją, tylko księży może zabraknąć. „Takiej katastrofy jeszcze nie było”