Śmierć 4-latka w Zabierzowie. Pojawiły się nowe informacje

Śmierć 4-latka w Zabierzowie. Pojawiły się nowe informacje

Karetka
Karetka Źródło: WPROST.pl / Robert Stachnik
Wszystko wskazuje na to, że 4-letnie dziecko wcale nie wpadło do studni, a do specjalnego zbiornika. Przed laty służył on lokalnej społeczności.

Do tragedii doszło w czwartek, 28 września, około godziny 15.00 w Zabierzowie pod Krakowem. Według wstępnym informacji 4-letnie dziecko miało wpaść do znajdującej się na terenie przedszkolnego placu zabaw studni.

Jeszcze w czwartek pojawiały się informacje nt. długiego czasu akcji ratunkowej. – Przedszkolak został wydobyty z wody po kilkudziesięciu minutach, reanimacja trwałą 40 minut, jednak nie udało się uratować dziecka – informowała Katarzyna Cisło, rzeczniczka prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

Wówczas rzeczniczka zapewniała, że „funkcjonariusze sprawdzą, jak studzienka była zabezpieczona oraz w jaki sposób była sprawowana opieka nad dziećmi, że doszło do takiej sytuacji”.

Nowe informacje ws. śmierci 4-latka w Zabierzowie

Na temat pierwszej z dwóch kwestii głos zabrał mł. bryg. Paweł Majda z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie w rozmowie z Polsat News. Zaprzeczył on początkowym informacjom, jakoby dziecko wpadło do studni lub studzienki kanalizacyjnej. Był to zbiornik wodny, do którego dostęp był utrudniony, zwłaszcza dla osoby dorosłej.

– Po udrożnieniu dostępu jeden ze strażaków skoczył do środka i po kilku nurkowaniach wyczuł ciało dziecka. Po wyciągnięciu go z wody, mimo długiej akcji reanimacyjnej, lekarz niestety stwierdził zgon – przekazał Majda w rozmowie z dziennikarzami.

Zbiornik do którego wpadło 4-letnie dziecko służył przed laty do „gromadzenia cieczy”. Jego średnica wynosi ponad 5 metrów, głębokość – 3 metry. – Na środku pokrycia zbiornika jest nieduży właz, kwadrat o szerokości 40 cm, który był zabezpieczony czymś w rodzaju komina – tłumaczył strażak. Komin nie był jednak szczelnie zabezpieczony. Widoczne było przejście, którym drobna osoba mogła dostać się do zbiornika.

O istnieniu zakopanego w ziemi wielkiego zbiornika wiedzieli niektórzy mieszkańcy okolicy. Pan Adam, z którym rozmawiali dziennikarze Polsat News, był zszokowany tym, że nikt nie został o tym poinformowany. Przed laty zbiornik miał służyć do zbierania nieczystości z okolicznych bloków. – Nikt nie powinien wpuszczać tu nikogo, a tym bardziej dzieci – powiedział dziennikarzom.

Czytaj też:
Śmierć rodziny na A1. Są zarzuty ws. wypadku dla kierowcy bmw
Czytaj też:
Pożar w przedszkolu w Warszawie. Z placówki ewakuowano 130 osób

Źródło: Polsat News