Choć lotnisko w Szymanowie funkcjonuje już od wielu lat, to w ostatnich miesiącach stało się uciążliwe dla mieszkańców, sąsiadujących z nim wsi. Z ich relacji wynika, że startujące z płyty obiektu samoloty zaczęły generować hałas, który uniemożliwia im normalne funkcjonowanie. Sprawę opisała wrocławska „Gazeta Wyborcza”.
– Gdy jeden z tych samolotów przelatuje nad okolicą, to buczy jak bombowiec. To bardzo nieprzyjemny dźwięk, takie niskie buuu, buuu robi. Gdy pierwszy raz się pojawił, żona nie wiedziała, co się dzieje. Jakaś wojna ma być czy co? – relacjonował w rozmowie z dziennikiem sołtys, leżących obok lotniska, Psar.
Interwencje mieszkańców
Kilku przedstawicieli lokalnej społeczności postanowiło działać i przywrócić utracony spokój. Na czele, zmęczonych hasem mieszkańców stanął artysta Jarosław Kurkowski, który podkreśla, że lotnisko jest potrzebne, a celem jego działań jest jedynie ograniczenie hałasu. – Lotnisko jest tu od dawna i dotąd nic nam nie przeszkadzało. Samoloty latały rzadko, zresztą stąd startuje samolot od oprysków na komary i samolot gaśniczy, więc to potrzebne miejsce i fajne, zwłaszcza jak są festyny i różne imprezy – powiedział.
Hałas generowany przez startujące z Szymanowa samoloty przeszkadza również proboszczowi parafii w Łozinie. Ksiądz interweniował w tej sprawie u wójta gminy Wisznia Mała. Duchowny obawiał się, że huk samolotów zakłóci tradycyjny odpust parafialny. Lokalny włodarz wysłał pismo w tej sprawie do dyrekcji szymanowskiego aeroklubu.
Okazało się, że dyrektor aeroklubu Mateusz Uciechowski zna sprawę i wie dokładnie, który samolot jest źródłem problemu. – To nie jest nasz samolot, tylko prywatnej firmy, która po prostu dzierżawi od nas teren. Skydive Wrocław sp. z o.o. to zupełnie odrębna firma korzystająca z lądowiska w Szymanowie w celach zarobkowych, organizująca komercyjne skoki ze spadochronem w tandemie. Problemy z nadmiernym hałasem pojawiły się po sprowadzeniu przez prezesa Skydive samolotu turbośmigłowego PAC – wyjaśnił.
Przedsiębiorca: Mieszkańcy nie powinni narzekać
Prezes firmy organizującej skok spadochronowe, Krzysztof Wiśniewski, nie kryje poirytowania całą sprawą. W jego ocenie odpowiedzialna za całą sytuację jest jedna mieszkanka wsi Pęgowo, która nieustannie skarży się na loty spadochroniarzy. – My trzymamy się przepisów, które bardzo sztywno określają, co wolno, a czego nie wolno robić. Ta pani ma chyba nadmiar wolnego czasu, że tak się angażuje w tę sprawę – stwierdził.
Wiśniewski uważa również, że mieszkańcy powinni bardziej doceniać sąsiedztwo lotniska. – Mieszkańcy nie powinni tak narzekać na lotnisko, bo mają tu miejsce, gdzie mogą atrakcyjnie i inaczej spędzić czas. To pierwsza i jedyna strefa spadochronowa tuż za Wrocławiem, w tym roku mija 10 lat od jej powstania. Nieraz przyjeżdżają tu osoby w grupach znajomych lub rodzinami na skoki w tandemie i gdy skacze jeden, drugi w tym czasie wykupuje lot widokowy samolotem, szybowcem lub na paralotni, tak więc aeroklub też zyskuje przy okazji – wyjaśnił.
Lotnisko nie przekracza norm
W świetle prawa, lotniska co 5 lat powinny wykonywać pomiary dotyczące poziomu hałasu generowanego przez samoloty. Ostatni taki pomiar w Szymanowie miał miejsce w 2021 roku.
– Zarządzający lotniskiem zgodnie z ustawą Prawo ochrony środowiska jest obowiązany do wykonywania okresowych pomiarów hałasu w środowisku, co 5 lat. W sierpniu 2021 r. zarządzający lotniskiem Szymanów wykonał okresowe pomiary hałasu. Nie wykazały one przekroczenia dopuszczalnych norm hałasu w środowisku – przekazała rzeczniczka prasowa Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu Barbara Lewara w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Czytaj też:
Awionetka spadła na pole na Mazowszu. Nie udało się uratować pilotaCzytaj też:
Awaryjne lądowanie na ruchliwej autostradzie. „Nagranie rodem z filmu akcji”