Wiktor Krajewski, „Wprost:” Masz świadomość, że Joanna Naturalny wpisała się na stałe w kulturę masową początku lat dwutysięcznych?
Joanna Naturalny: Mam i nie wyrzekam się, że byłam Joanną Naturalny. Tyle że ta osoba nie jest jednowymiarowa. W tej postaci skumulowane są dwie inne: prawdziwa ja oraz telewizyjna fikcja. Odgrywałam pewną rolę, spełniałam oczekiwania reżyserów serialu dokumentalnego. Irena i Jerzy Morawscy od początku pracy nad nim mieli gotową postać, a do mnie należało zadanie wcielenia się w nią.
Zresztą Irena po latach wyznała w naszej rozmowie, że od początku wiedziała, jaką postać chce wykreować. I przeprosiła nas za to, co wydarzyło się na antenie telewizji.
Byłaś na nich wściekła?
Ona już nie żyje, nie ma co się złościć. Stało się, jak się stało. Z panem Morawskim na planie miałam znikomy kontakt, nie uczestniczył w kreowaniu Joanny Naturalny. Nic teraz na to nie poradzę, ale nawet nie chciałabym podejmować jakichś działań i udowadniać wszystkim, że nie jestem wielbłądem i że Joanna Naturalny z programu, a ja w prawdziwym życiu, to dwie totalnie różne osoby. Nie pojawia się we mnie bunt czy złość, że jestem utożsamiana z bohaterką, która budzi dość skrajne emocje. Choć przyznam, że początki związane z emisją programu były dość trudne. Mierzyłam się z niezwykle trudną rzeczą.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.