W ubiegłym tygodniu na terenie Zjednoczonych Emiratów Arabskich zatrzymano 32-letniego Sebastiana M. Mężczyzna przez kilkanaście dni był poszukiwany przez służby w związku z tragicznym wypadkiem na autostradzie A1. Zginęła w nim trzyosobowa rodzina, w tym pięcioletni chłopiec. Kilka dni temu pojawiła się komputerowa rekonstrukcja zdarzenia, podczas którego doszło do zderzenia bmw z drugim samochodem, po którym domniemany sprawca wypadku uciekł z kraju.
Wypadek na A1. Co z wnioskiem o ekstradycję Sebastiana M?
Jak poinformowało RMF FM, wniosek o ekstradycję Sebastiana M. jest już w resorcie dyplomacji Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Z nieoficjalnych ustaleń dziennikarzy wspomnianej rozgłośni wynika, że dokument trafił do dyrektora departamentu do spraw cudzoziemskich w tamtejszym MSZ, a procedura ekstradycyjna jeszcze nie ruszyła.
Nie ma również informacji, czy wniosek jest poddawany analizie. RMF FM podało również, że Sebastian M. ma już wynajętego lokalnego prawnika, który na miejscu reprezentuje jego interesy.
Jednym z pasażerów bmw był łódzki adwokat
Dziennikarze „Wyborczej” dotarli do jednego z pasażerów bmw, którym był łódzki adwokat. Mężczyzna przekazał, że jest świadkiem w sprawie. Jednocześnie zaznaczył, że nie zgadza się na podawanie danych, które umożliwiłyby jego identyfikację.
Wyborcza.pl przytoczyła sugestie internautów, z których wynika, że „jednym z pasażerów bmw była osoba będąca w dobrych kontaktach z Ministerstwem Sprawiedliwości”. Pojawiają się również nieoficjalne doniesienia rzekomo wskazujące na „rodzinne związki z jedną z prawicowych polityczek”. – Nie potwierdzam tych wszystkich internetowych rewelacji i „zarzutów". One są wyssane z palca. Podjąłem decyzję, że na razie nie będę rozmawiał z mediami – powiedział łódzki adwokat.
Dziennikarze „Wyborczej" zwrócili się do Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim z prośbą o odniesienie się do sprawy. Do chwili publikacji nie otrzymali odpowiedzi.
Czytaj też:
Jechał 99 km/h na terenie zabudowanym i pożegnał się z prawem jazdy. Czy powinien je stracić?Czytaj też:
Dachowanie karetki na Dolnym Śląsku. Trzy osoby zostały zabrane do szpitala