PiS po przegranej wyprowadzi wojsko? Opozycja ostrzega przed wariantem siłowym. „Głupie i groźne”

PiS po przegranej wyprowadzi wojsko? Opozycja ostrzega przed wariantem siłowym. „Głupie i groźne”

Donald Tusk na wiecu w Łodzi
Donald Tusk na wiecu w Łodzi Źródło: PAP / Marian Zubrzycki
„Wojsko na ulicach“, „stan wyjątkowy“, „wariant siłowy“. To wszystko może się wydarzyć po 15 października, jeśli Prawo i Sprawiedliwość przegra wybory. Choć scenariusze te brzmią jak spod klawiatury trolli w mediach społecznościowych, wypowiadają je szef największej partii opozycyjnej, jej rzecznik i sympatyzujący z opozycją byli generałowie. Jeżeli tak wygląda pomysł Koalicji Obywatelskiej na finisz kampanii, to w obliczu wojny na Ukrainie i Bliskim Wschodzie straszenie fikcyjną wojną domową jest więcej niż głupie. Jest po prostu groźne.

„Co będzie, jak odetną internet, telewizję i telefony?“ – gorączkuje się jeden z użytkowników X (dawniej Twitter). Odpowiada mu Mateusz Kijowski, były lider Komitetu Obrony Demokracji – „Będziemy się wymieniać informacjami na ulicach“.

W zakamarkach mediów społecznościowych trwają obecnie dyskusje związane z możliwą porażką Prawa i Sprawiedliwości oraz wprowadzeniem (kolejnego już przecież) „stanu wyjątkowego“, który miałby uniemożliwić opozycji przejęcie władzy.

Podobne teorie pojawiają się tu i ówdzie od prawie ośmiu lat, właściwie we wszystkich możliwych wariantach. Przoduje w nich zwłaszcza Roman Giertych, który „wariant siłowy“ ogłasza średnio raz na kilka miesięcy. Ostatnio miał być związany z wagnerowcami przy granicy z Polską, którzy rzekomo grali na korzyść Jarosława Kaczyńskiego, chcącego zdestabilizować państwo.

O ile do tego specyficznego internetowego uniwersum teorii spiskowych można się było przyzwyczaić, o tyle niebezpiecznie robi się, gdy na finiszu kampanii analogiczną retorykę podchwytują poważni przecież politycy. Oraz generałowie.

Źródło: Wprost