Joanna Miziołek, „Wprost”: Rewanż za cztery lata – takimi słowami skomentował Pan propozycję piątkowej debaty, jaką złożył Donald Tusk. Na tyle jesteście pewni wygranej w wyborach?
Piotr Müller: W związku z tym, że Donald Tusk zaproponował kolejną debatę na sam koniec swojej przegranej debaty, tylko w ten sposób mogłem skomentować jego zaproszenie.
Mamy ostatnie dni kampanii, będziemy spotykać się z ludźmi w terenie, a nie realizować kolejne debaty z Donaldem Tuskiem, który jak widać na sam koniec poniedziałkowego starcia poczuł, że leży na deskach. Co do wyników wyborów – tak, wierzymy, że jest szansa na uzyskanie samodzielnej większości.
Mobilizacja jest bardzo ważna.
Jakie znaczenie miała debata?
Przede wszystkim programowe. Pytania skupiały się wokół określonych tematów. Oczywiście Donald Tusk może czarować rzeczywistość i twierdzić, że jest obrońcą wieku emerytalnego, ale mało kto w to uwierzy.
Donald Tusk twierdzi, że Mateusz Morawiecki doradzał mu podwyższenie wieku emerytalnego i na dowód przyniósł stary wywiad premiera w „Rzeczpospolitej”.
Tego typu tezy są absurdalne. Pan premier nie był doradcą Donalda Tuska, tylko członkiem Rady Gospodarczej. Na której, swoją drogą, Donald Tusk pojawił się jeden, czy dwa razy. Zresztą, gdyby Donald Tusk słuchał członków tej rady, to może nie pozwoliłby na funkcjonowanie mafii VAT-owskich. A może właśnie dlatego ich nie słuchał? Co do wieku emerytalnego, to przypomnę, że to rząd PiS go obniżył. Czyny, nie słowa, Panie Donaldzie!
Debata miała sporą oglądalność. Był na niej „game changer”, który może coś zmienić na kilkadziesiąt godzin przed wyborami?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.