Katarzyna Burzyńska-Sychowicz „Wprost”: Dlaczego nie wszystkie kobiety są zdecydowane, żeby pójść głosować, a mężczyzn raczej nie trzeba do tego namawiać?
Anna Komorowska: Niestety nie czujemy swojej sprawczości i to jest niedobre, bo jednak coś od nas zależy, nie tylko jaką zupę gotujemy. A właściwie to nawet to, czy ugotujemy tę zupę zależy od tego, kogo wybierzemy: czy będzie nas stać na produkty, czy będzie nas stać na gaz itd. Patrząc również z praktycznego, domowego punktu widzenia, logika podpowiada, żeby pójść i głosować na kogoś, kto nam ułatwi to życie. Jeśli nie chcemy interesować się polityką jakoś wnikliwie i drobiazgowo, nie musimy – po to jest system przedstawicielski, ale wyborami trzeba się zainteresować, trzeba oddać swój głos, ponieważ to się potem przekłada na czas pomiędzy jednymi a drugimi wyborami; to my decydujemy, czy to będzie czas spokoju, w którym będziemy zadowolone i będziemy mogły żyć jak chcemy czy wręcz przeciwnie.
Jakie ma pani wnioski, jak pani obserwuje dzisiejszą scenę polityczną?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.