Na wieczorze wyborczym Trzeciej Drogi dobre nastroje zapanowały na długo przed oficjalnym ogłoszeniem badań exit poll. Politycy dysponowali bowiem nieoficjalnymi wynikami tego badania, z których wynikało, że Trzecia Droga ma szanse na ok. 13 proc. poparcia, co się ostatecznie potwierdziło. Oficjalne ogłoszenie wyników sondażu poprzedziło odliczanie mijających sekund, trochę jak w sylwestra. A gdy na ekranach monitorów pojawiło się zestawienie wyników pracowni IPSOS, zostało ono przyjęte rykiem radości. Przemówienia liderów, które nastąpiły zaraz po ogłoszeniu wyników sondażu były nieustająco przerywane okrzykami „Trzecia Droga!, Trzecia Droga!”.
Czytaj też:
Wyniki głosowania do Senatu. Nieoficjalnie: Opozycja wygrywa w Warszawie
Euforia działaczy była w pełni uzasadniona, ponieważ dwa główne ugrupowania PO i PiS – starały się zepchnąć koalicję PSL i Polski 2050 pod próg wyborczy. I były takie momenty, że wydawało się, iż są bliskie osiągnięcia celu.
– Władek Kosiniak-Kamysz ocalił głowę, bo w ostatnich tygodniach jego przywództwo wisiało na włosku
– komentował na chłodno jeden z uczestników wieczoru wyborczego.
Wtóruje mu Jakub Stefaniak, były rzecznik PS
– To jest wielki sukces Władka Kosiniaka-Kamysza, bo gdy kilka tygodni temu nasze sondaże pikowały, powiedział mi „musimy to ustać” i ja mu uwierzyłem. Ma tego politycznego nosa. PSL uwierzyło swojemu prezesowi – mówi w rozmowie z „Wprost” Stefaniak, który kandydował do Sejmu z ostatniego miejsca w Lublinie.
Były rzecznik PSL nadzieje na zdobycie mandatu ma, choć nie jakieś ogromne.
– Musiałbym zebrać ponad 10 tys. głosów, a wiem, że na mnie PSL nie głosowało, skoro miało do wyboru lidera listy, Krzysztofa Hetmana
– wzdycha Stefaniak.
Dariusz Klimczak, wiceprezes PSL powiedział nam, że już od około dwóch tygodni było wiadomo, iż Trzecia Droga osiągnie dobry wynik w tegorocznych wyborach, a o zejściu poniżej progu wyborczego nie ma w ogóle mowy. – Widać to było na bazarach i targowiskach, gdzie prowadziliśmy kampanię wyborczą. Nastroje pod koniec kampanii były fantastyczne – mówi poseł.
Na wieczorze wyborczym można było spotkać Artura Dziambora, byłego posła Konfederacji, którego na listy Trzeciej Drogi wciągnęli ludowcy. Dziambor kandydował z ostatniego miejsce w Gdyni. – Marek Biernacki jest na pierwszym miejscu, ja na ostatnim, jest malusieńka szansa że zdobędę mandat – mówi.
Towarzysko na wieczorze wyborczym pojawił się z kolei Piotr Apel, były poseł Kukiz'15. Nie kandydował w tych wyborach, ale nastrój euforii udzielił się i jemu.
Natomiast Ryszard Petru, który dostał szansę kandydowania do Sejmu z ostatniego miejsca na liście warszawskiej szybko wyszedł. Ostatnie miejsce nie daje mu zbyt wielkiej nadziei na powrót do Sejmu.
– Tym bardziej, że ostatnio w publicznych wypowiedziach zaczął popełniać takie same gafy, jak wtedy gdy zasiadał w Sejmie
– śmieje się jeden z posłów PSL.
– Najważniejsze, że odsunęliśmy PiS od władzy – mówił były poseł Nowoczesnej dziennikarzom, ale wielkiej radości po nim nie było widać.
Jeżeli poparcie dla Trzeciej Drogi utrzyma się na poziomie 13 proc., to koalicja wspólnie może liczyć na 55 mandatów. Zatem jeżeli w Sejmie jej drogi się rozejdą, to każda z partii będzie mogła dysponować własny klubem parlamentarnym. W niedzielny wieczór nie było widać żadnych oznak ewentualnego rozejścia. Przeciwnie, liderzy obu ugrupowań podkreślali jak dalece różnią się od liderów innych ugrupowań – że są 40-latkami, którzy pracują w polityce na rzecz swoich dzieci, a nie wnuków
– Kto nie lubi 40-latków – żartował Szymon Hołownia, lider Polski 2050.
Czytaj też:
Wybory 2023. Tak głosowali mieszkańcy miast i wsiCzytaj też:
Hanna Gronkiewicz-Waltz dla „Wprost”: PiS nie stworzy rządu. Ludzie przestraszyli się Konfederacji
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.