Informacje o tajemniczych objawach u psów po spacerach - przede wszystkim na warszawskim Mokotowie – pojawiają się od ponad miesiąca. Mieszkańcy ostrzegali się nawzajem przed wyprawami w okolice parków Morskie Oko, Królikarnia, Arkadia czy w pobliże Warszawianki. Również jedna z okolicznych przychodni weterynaryjnych alarmowała, że trafiło do niej kilka psów z ciężką niewydolnością nerek i wątroby. Nie wszystkie zwierzęta udało się uratować.
Mieszkańcy podejrzewali, że zwierzęta mogą chorować po kontakcie z trawą, na której był stosowany toksyczny preparat chwastobójczy. Od początku jednak rzeczniczka Zarządu Zieleni Karolina Kwiecień-Łukaszewska zaprzeczała takim doniesieniom.
Bakteria winna zatruciom? Urząd miasta odpowiada radnym
Jak informuje Interia, w sprawie interweniowali stołeczni radni z ramienia PiS Piotr Szyszko oraz Alicja Żebrowska. Zwrócili się o zbadanie sprawy zwrócili się do warszawskiego ratusza, który odpowiedział w piśmie datowanym na 9 października. „Zarówno wywiady z przychodniami, jak i stanowisko lekarzy weterynarii Schroniska na Paluchu wskazują na duże prawdopodobieństwo zakażenia bakterią z rodzaju Leptospira. Bakteria ta ma warunki do rozwoju w parkach, gdzie występuję zastój wody” – poinformował ratusz.
„Zlecono wykonanie kompleksowych badań jakości wody w zbiornikach w parku Arkadia oraz parku Promenada – Morskie Oko” – podkreślono w odpowiedzi na interpelację.
Umierały nie tylko psy
Z wcześniejszych doniesień „Gazety Wyborczej” wynikało, że w parkach znajdowano również martwe ptaki, wiewiórki i szczury. – Były podejrzenia, że to może być efekt stosowania roundupu. Sprawdziliśmy, że żadna z jednostek z naszej dzielnicy nie stosuje żadnych szkodliwych środków do pielęgnacji zieleni. Wynika to z wytycznych miasta, które są skrupulatnie stosowane – zapewniał wówczas rzecznik Urzędu Dzielnicy Mokotów Damian Kret.
Czytaj też:
Turysta z Litwy złamał nogę w Beskidach. Pies nie odstąpił go na krokCzytaj też:
Padły strzały w podwarszawskim Żyrardowie. „Gangsterskie porachunki”