W środę 18 października około godziny 10 w Poznaniu grupa dzieci z przedszkola nr 48 na Łazarzu udała się na wycieczkę na pobliską pocztę z okazji Dnia Poczty Polskiej. Gdy przedszkolaki przechodziły przez przejście dla pieszych, 71-letni Zbysław C. podbiegł do idących chodnikiem przedszkolaków. Krzyczał, że wszystkich zabije, później ugodził nożem 5-letniego Maurycego.
Lekarz zdradził kulisy operacji 5-latka ugodzonego nożem w Poznaniu
Chwilę po ataku karetka przetransportowała chłopca do szpitala im. Karola Jonschera. Dr n. med. Marcin Gładki, szef oddziału kardiochirurgii dziecięcej, na który trafił 5-latek, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” opowiedział o walce lekarzy o życie chłopca. – Zanim otworzyłem klatkę piersiową, zobaczyłem na jego skórze dwa duże ukłucia. To nie były draśnięcia, ale silne, zadane z premedytacją pchnięcia nożem. Nóż przeciął ubranie, przeszedł przez ścianę klatki piersiowej, przeponę, płuco, opłucną, osierdzie i zatrzymał się jakieś 10 cm w głąb ciała, rozszarpując żyłę główną dolną – ujawnił dr Marcin Gładki.
Zespół kardiochirurgów od razu przeczuwał, że chłopiec nie żyje. Mimo to nie przerywał operacji. – W takich sytuacjach człowiek chce mieć absolutną pewność, że zrobił wszystko, co tylko było w jego mocy. Zszyłem więc żyłę i zacząłem masować serce. Wypełniło się krwią, ale krążenie już nie wróciło – wyznał lekarz.
Czytaj też:
Śmierć przedszkolaka w Poznaniu. Zbysław C. ma być izolowany na szpitalnym oddziale aresztu
Kardiochirurg: Płakał cały zespół
Kardiochirurg dziecięcy otwarcie stwierdził, że lekarze biorący udział w operacji podeszli emocjonalnie do śmierci chłopca. – Płakał cały zespół. Nie widziałem nigdy, żeby dorosłe, rosłe chłopy tak płakały. Lekarz zdradził, że „trudno mu otrząsnąć się z tej tragedii”. A współczucie potęguje fakt, że syn dr. Marcina Gładkiego tego samego dnia także przebywał w przedszkolu.
Czytaj też:
Zbysław C. leczył się neurologicznie. „Organiczne zmiany w mózgu”