W czwartek 26 października Sąd Najwyższy wydał wyrok w sprawie zbrodni miłoszyckiej. Sędziowie rozpatrywali kasację Prokuratora Generalnego na niekorzyść dwójki sprawców skazanych za zabójstwo 15-letniej Małgosi, a także kasację obrony, która domagała się uchylenia orzeczenia i ponownego rozpoznania całej sprawy.
Kwestionowana była m.in. sprawa uniewinnienie jednego ze skazanych ze sprawy innego zgwałcenia, a także kwestia tzw. neo-sędziów. W sądach obu instancji zasiadali również sędziowie wyłonieni przez Krajową Radę Sądownictwa. Sąd Najwyższy oddalił wszystkie skargi jako bezzasadne. Utrzymał także wyrok 15 i 25 lat więzienia dla zabójców 15-letniej Małgosi.
Zbrodnia miłoszycka. Najważniejsze informacje
Zbrodnia miłoszycka rozegrała się w sylwestra 1996/1997. 15-letnia Małgosia bawiła się ze znajomymi na dyskotece w Miłoszycach. Kiedy jednak następnego dnia nie wróciła do domu, przerażeni rodzice zaczęli szukać córki. Ciało Małgosi znaleziono na posesji niedaleko dyskoteki. Z ustaleń śledczych wynika, że nastolatce podano środek o działaniu przypominającym tzw. tabletkę gwałtu. Przyczyną śmierci Małgosi było wyziębienie organizmu i rany odniesione podczas brutalnego gwałtu. Policja wskazywała także, ze prawdopodobnie w morderstwie uczestniczyło więcej niż jedna osoba.
Oskarżonym i skazanym w tej sprawie został Tomasz Komenda, na którego miał wskazywać szereg dowodów. Powoływano się m.in. na odcisk szczęki na ciele ofiary, czy portret pamięciowy mający przypominać Komendę. Po 18 latach spędzonych w więzieniu, Tomasz Komenda został jednak oczyszczony ze wszystkich zarzutów.
Po kompromitującym polski wyrok sprawiedliwości skazaniu niewinnej osoby, w sprawie zbrodni miłoszyckiej rozpoczęło się drugie śledztwo. Na ławie oskarżonych zasiedli: Ireneusz M i Norbert B.
Nowe dowody ws. zbrodni miłoszyckiej
Jak śledczy trafili na ślad nowych oskarżonych? Ireneusz M. to osoba karana wcześniej za gwałty. Świadkowie zeznali także, że kiedy Małgosia źle się poczuła i wyszła na zewnątrz, podszedł do niej mężczyzna przedstawiający się jako „Irek” i powiedział, że odprowadzi dziewczynę do domu, gdyż jest jej bratem. Śledczy uznali, że wspomniany Irek to właśnie Ireneusz M. Z kolei Norbert B. pracował wówczas jako ochroniarz podczas dyskoteki w Miłoszycach, co zdaniem policji wiąże go z miejscem zbrodni.
Kluczowe jest jednak DNA. Już w latach 90-tych na ciele ofiary znaleziono materiał genetyczny, którego wówczas nie dopasowano do żadnej z podejrzanych osób. Tym razem przed sądem udowadniano, że materiał ten pokrywa się z próbkami pobranymi od oskarżonych. Ponadto Ireneusz M. miał znać szczegóły zbrodni, o których mógł wiedzieć tylko morderca. Powiedział o nich już podczas pierwszego przesłuchania ponad 20 lat temu, jednak śledczy nie wychwycili wówczas tego szczegółu. M. bronił się później w sądzie, że szczegół, który wówczas zgłaszał, dotyczył zupełnie innej osoby niż ofiara.
Czytaj też:
Obława na Grzegorza Borysa, część działań policji owiana tajemnicą. Insp. Dyjasz: Nie podda się bez walkiCzytaj też:
Poszukiwania Jacka Jaworka. Są wyniki badania DNA