Zbysław C. płakał podczas przesłuchania. „Mówił, że jest dobrym człowiekiem”

Zbysław C. płakał podczas przesłuchania. „Mówił, że jest dobrym człowiekiem”

Miejsce tragedii w Poznaniu
Miejsce tragedii w Poznaniu Źródło: PAP / Jakub Kaczmarczyk
Podejrzany o zabójstwo 5-letniego chłopca Zbysław C. został przesłuchany. Obrońca, którego mężczyźnie przydzielono z urzędu, opowiedział o kulisach czynności. – Płakał, po polikach leciały mu łzy. Nie przyznał się, bo nie wie, co się wydarzyło – relacjonował adw. Łukasz Marcinkowski.

W zeszłym tygodniu prokurator wydał postanowienie o przedstawieniu zarzutu zabójstwa Zbysławowi C., a sąd zdecydował, że 71-latek będzie izolowany na oddziale szpitalnym aresztu śledczego. Podejrzany o zabójstwo 5-letniego chłopca mężczyzna został także przesłuchany. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu przekazał, że mężczyzna odmówił składania wyjaśnień i nie przyznał się do winy. Twierdził również, że nie pamięta, co się stało.

O kulisach przesłuchania opowiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" adwokat Łukasz Marcinkowski, który został z urzędu przydzielony Zbysławowi C. jako obrońca. – Pierwszy raz zobaczyłem go na żywo dopiero na przesłuchaniu. Wysoki mężczyzna, ale dość drobny. Wjechał na wózku, spięty pasem. Był z nim kontakt, ale nie taki jak ze zdrowym człowiekiem. Trzeba było zwracać się do niego prostymi słowami – relacjonował Marcinkowski.

– Podejrzany płakał, po polikach leciały mu łzy. Potwierdził, że zrozumiał zarzut zabójstwa. Nie przyznał się, bo nie wie, co się wydarzyło, nie wie, o co chodzi. Mówił, że jest dobrym człowiekiem, że opiekował się zwierzętami. Było to chyba szczere – stwierdził adwokat. Zaznaczał jednak, że największy dramat przeżywa rodzina zmarłego chłopca. – Nie podważam tego i chcę to podkreślić. Cała ta historia jest tragiczna, bezsensowna – dodał.

Zbysław C. groził ekspedientce śmiercią?

Po tragedii zaczęły pojawiać się doniesienia, że Zbysław C. już wcześniej zachowywał się niepokojąco. Według śledczych przed atakiem na 5-latka mężczyzna zaczepiał ekspedientkę w jednym z okolicznych sklepów i przypadkowego przechodnia. Z relacji sąsiadów mężczyzny wynikało, że jego zachowanie wzbudzało niepokój co najmniej dwa dni przed tragedią. Wszystko wskazuje również na to, że chłopiec był przypadkową ofiarą Zbysława C.

Chwilę po ataku karetka przetransportowała chłopca do szpitala im. Karola Jonschera. Dr n. med. Marcin Gładki, szef oddziału kardiochirurgii dziecięcej, na który trafił 5-latek, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” opowiedział o walce lekarzy o życie chłopca. – Zanim otworzyłem klatkę piersiową, zobaczyłem na jego skórze dwa duże ukłucia. To nie były draśnięcia, ale silne, zadane z premedytacją pchnięcia nożem – opisywał.

Czytaj też:
Nikt nie zawiadomił policji o zachowaniu Zbysława C.? „Wystarczyło zrobić zdjęcie”
Czytaj też:
Nowe informacje o Zbysławie C. Nieoficjalnie wiadomo, na co choruje

Źródło: Gazeta Wyborcza