Rutkowski o sprawie Borysa: Chciałem zmotywować policję i zawstydzić ich. Udało się

Rutkowski o sprawie Borysa: Chciałem zmotywować policję i zawstydzić ich. Udało się

Krzysztof Rutkowski
Krzysztof Rutkowski Źródło: PAP / Waldemar Deska
Kilka dni temu w rozmowie z „Wprost” Krzysztof Rutkowski, właściciel biura detektywistycznego krytykował policję za prowadzenie nieskutecznej – w jego opinii – akcji poszukiwawczej Grzegorza Borysa, podejrzewanego o zabójstwo swojego 6-letniego syna. Rutkowski zapowiadał też, że jeśli po 15 dniach od rozpoczęcia obławy nie będzie przełomu – do lasu wkroczy jego ekipa. Teraz przyznaje, że jego dotychczasowe działania miały „zmotywować” służby do bardziej efektywnej pracy.

W piątek (piętnasty dzień poszukiwań – red.) Komendant Wojewódzki Policji w Gdańsku wraz z dowódcami operacji oraz z Komendantem Żandarmerii Wojskowej zdecydowali o zawężeniu terenu poszukiwań Grzegorza Borysa do 2 hektarów. Jak mówiła rzeczniczka prasowa gdańskiej policji, nie jest wykluczone, że Grzegorz Borys nie żyje. Co dalej? Czy służby są coraz bliżej rozwikłania zagadki, gdzie jest poszukiwany?

Zdaniem Krzysztofa Rutkowskiego – niekoniecznie.

– Ta sytuacja przerosła służby. Zabrakło dobrej komunikacji, czytelnych komunikatów dla mieszkańców, a do tego to straszenie ludzi SMS-ami, że mają nie wchodzić do lasu. Dziwię się, że Wojska Obrony Terytorialnej nie zostały zaangażowane w przeszukanie 8 tysięcy hektarów trójmiejskich lasów. Im więcej chętnych do pomocy, tym większa szansa na odnalezienie go. To nie jest prosty temat i może to jeszcze potrwać – akcentuje detektyw bez licencji.

Ostatnio Krzysztof Rutkowski zadeklarował w rozmowie z „Wprost”:

– Jeśli po 15 dniach od rozpoczęcia poszukiwań nic się nie zmieni, koniec zabawy. Centralnie wjeżdżamy do lasu.

Sprawdziliśmy, czy faktycznie podjął działania w tym kierunku.

Źródło: Wprost