Zaostrzenie ustawy aborcyjnej było jednym z powodów, dla których wyborcy nie zdecydowali się oddać głosu na PiS – taka konstatacja, po prawie trzech latach od wyroku TK, pojawiła się w obozie rządowym. Poseł Bartłomiej Wróblewski był architektem wniosku do Trybunału Konstytucyjnego. Dziś politycy PiS chętnie dzielą się kulisami zabiegów polityka, który ich zdaniem postawił ultimatum Jarosławowi Kaczyńskiemu.
– Wróblewski szantażował prezesa, że jeśli Julia Przyłębska nie wyda wyroku zaostrzającego prawo aborcyjne w Polsce, to on wyprowadzi z PiS-u czterdziestu posłów przywiązanych do idei pro life – opowiada nasz informator z okolic rządowych.
Polityk Zjednoczonej Prawicy opowiada też, jakich metod chwytały się środowiska antyaborcyjne. – Codziennie pod dom Przyłębskiej Wróblewski wysyłał ciężarówki pro life, ze zdjęciami płodów i megafonem, z którego nadawano na okrągło, że aborcja zabija. To było dla niej nie do wytrzymania. Wróblewski tak próbował wywrzeć presję na prezes TK – mówi nasz informator. Sam Bartłomiej Wróblewski w rozmowie z „Wprost” zaprzecza. – Żadnego ultimatum nikomu nigdy nie stawialiśmy. To fake news. Warto zresztą przypomnieć, że o ponowne złożenie wniosku do TK, poprosił osobiście przewodniczący klubu Ryszard Terlecki w grudniu 2019 roku. Na nikogo w tej sprawie nie naciskaliśmy – twierdzi Wróblewski. W sprawie wysyłania ciężarówek pod dom prezes Trybunału Konstytucyjnego, odpowiada: – Żadnych ciężarówek nigdzie nie wysyłaliśmy, bo ani to nie nasz styl działania, ani nie mamy takich możliwości. To kolejny fake news.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.