Jeden z obrońców Krauzego, mec. Andrzej Miklas, powiedział jednak, że jego klient na pewno nie przyjdzie w piątek do prokuratury.
Mucha-Podlewska powiedziała także dziennikarzom, że Krauze w swym oświadczeniu stwierdził, iż jego obrońcy mają stały kontakt z prokuraturą, zaś adwokaci Krzysztof Bachmiński i Andrzej Miklas twierdzą, że kontaktu z Krauzem nie mają. Dodała, że mec. Miklas przysłał najpierw do prokuratury pismo, by korespondencję do Krauzego przysyłać na adres jego kancelarii, a gdy otrzymał wezwanie dla Krauzego, odpisał, że "nie został ustanowiony pełnomocnikiem do doręczeń". "Jak jest naprawdę, odpowiedzcie sobie państwo sami" - zwróciła się do dziennikarzy.
"Czy to oznacza, że obrońcy nie przekazują swojemu klientowi podstawowych informacji?" - pytała Mucha-Podlewska. Zaznaczyła, że "to obrońcy są punktem stycznym pomiędzy stroną postępowania a prokuraturą".
Mówiła, że takie zachowanie to "wybieg ze strony Krauzego i jego obrońców" i dodała, że "niewykluczone, iż Krauze jeszcze dziś stawi się w prokuraturze". Nie chciała odpowiedzieć na pytanie co, jeśli tak by się nie stało. Wskazała tylko, że prokuratura ma różne możliwości zawiadamiania o terminie przesłuchania - może to zrobić za pośrednictwem poczty, gońca, faksem, telefonicznie, a nawet przez policję. Nie chciała zdradzić, jakie będą dalsze decyzje.
W oświadczeniu Miklas zaprzeczył jednak, żeby wnioskował o przesyłanie korespondencji z prokuratury do Krauzego na adres swojej kancelarii. Zaznaczył, że postępowanie karne rozróżnia doręczenia dokonywane obrońcy i podejrzanemu.
"Mój wniosek został złożony w ślad za pełnomocnictwem i w oczywisty sposób dotyczył doręczania korespondencji w sprawie, która jest przeznaczona dla obrońcy" - głosi oświadczenie. Miklas dodał, że z treści wniosku nie wynikało, aby został ustanowiony pełnomocnikiem do doręczeń korespondencji przeznaczonej dla Krauzego.
Mec. Miklas nie chciał komentować słów Muchy-Podlewskiej o tym, że Krauze i jego adwokaci stosują "wybieg" mówiąc, iż biznesmen nie jest prawidłowo powiadomiony o terminie przesłuchania.
Obrońca dodał, że rozmawiał z prokuratorem prowadzącym śledztwo, w ramach którego Krauze miałby usłyszeć zarzuty. "Rozmawialiśmy o możliwości ustalenia innego terminu przesłuchania" - poinformował, ale nie ujawnił, czy udało się osiągnąć w tej sprawie jakieś porozumienie.
Jeden z najbogatszych Polaków jest podejrzany o złożenie fałszywych zeznań (gdy jako świadek zeznawał 14 lipca w sprawie przecieku z akcji CBA) oraz o utrudnianie śledztwa - za co grozi do 5 lat więzienia.
Krauze ma status podejrzanego, ale formalnie nie przedstawiono mu zarzutu, bo przebywał za granicą. Postanowienie wydano 29 sierpnia razem z takimi decyzjami wobec Janusza Kaczmarka, Konrada Kornatowskiego i Jaromira Netzla. Mają oni zarzuty m.in. zatajenia spotkania Kaczmarka z Krauzem 5 lipca w hotelu Marrriott i nakłaniania się do fałszywych zeznań. Nie zarzucono im zdrady tajemnicy co do samej akcji CBA. Kaczmarek mówi, że nie był źródłem przecieku i zapewnia, że nie łączy go żaden układ z Krauzem.
Powołując się na "dobro śledztwa", prokuratura nie precyzuje, czy Krauze ma zarzut za zatajenie spotkania z Kaczmarkiem - dzień przed akcją CBA - 5 lipca w Marriotcie (tak jak i sam b. szef MSWiA).
Krauze oświadczył już wcześniej, że nie poczuwa się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw.
"Dziennik" napisał w piątek, że Ryszard Krauze miałby ostrzec Andrzeja Leppera przed akcją CBA z powodu debiutu giełdowego Petrolinvestu, "najważniejszego przedsięwzięcia Krauzego". Według "Dz", biznesmen chciał, "by do debiutu nie wybuchła żadna bomba, a byłby nią bez wątpienia kryzys rządowy wywołany wyprowadzeniem Leppera w kajdankach z gabinetu przez CBA". Według "Dz", Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego bada tę wersję i "dokładnie prześwietla inwestycje Krauzego w kazachską ropę".
ABW poinformowała, że nie komentuje doniesień "Dziennika".ab, ss, pap