Jak dodał, posłance Samoobrony grozi kara grzywny do 10 tys. złotych, oraz kara więzienia do 5 lat.
"Śledztwo dotyczy nadużycia przy sporządzaniu list poparcia poprzez podawanie nieprawdziwych danych na tych listach oraz udzielania wynagrodzenia pieniężnego za zbieranie tych podpisów" - powiedział Adamski.
Piątkowa "Gazeta Wyborcza" podała, że Beger miała od szefowej struktur partii w Szamotułach Renaty Jankowiak kupić listę 240 nazwisk, wśród których 150 było fikcyjnych. Całe zdarzenie dziennikarze "GW" zarejestrowali ukrytą kamerą. Jankowiak - jak relacjonuje "Gazeta" - poinformowała posłankę, że podpisy przez nią dostarczone są "kombinowane".
Renata Beger zaprzeczyła, że płaciła za podpisy. "Ja zapłaciłam tej pani za paliwo, ponieważ jeśli ktoś zbiera podpisy, to ponosi koszt" - powiedziała. Beger wyjaśnia także, że obawiała się prowokacji i nie złożyła list z podpisami w komisji wyborczej.
Zgodnie z ordynacją wyborczą do parlamentu, lista wyborcza do Sejmu musi być poparta co najmniej 5 tys. podpisów wyborców stale zamieszkałych w danym okręgu wyborczym. Komitety nie muszą dostarczać tych podpisów, jeśli uzyskają z Państwowej Komisji Wyborczej zaświadczenie, że zarejestrowały listy w co najmniej połowie okręgów wyborczych (21).
Ordynacja zabrania "udzielania wynagrodzenia pieniężnego w zamian za zbieranie lub złożenie podpisu pod zgłoszeniem listy okręgowej".
ab, pap