Sebastian Wiśniewski w Caritas w Białymstoku pracował od 16 lat. W 2019 roku został zastępcą dyrektora, ale teraz powiedział „dość”. Na początku września 49-latek złożył akt apostaci i wystąpił z Kościoła rzymskokatolickiego. Teraz wyjaśnia powody swojej decyzji.
Wicedyrektor Caritas w Białymstoku dokonał apostazji. „Kościół jest korporacją”
– Wpływ miało uświadomienie sobie tego, że Kościół ten nie jest drogą do świętości, lecz korporacją – i to w najgorszym wydaniu – dbającą o własny kapitał i leczący swoje przyziemne kompleksy. Nie jest on ostoją prawdy, bo ucieka od niej i nią gardzi – przyznaje w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. Mężczyzna mówi też o doświadczeniach z Caritas, które wpłynęły na jego decyzję. 49-latek wymienia je w wywiadzie jeden po drugim: „niegospodarność powierzonymi środkami, nieliczenie się z kodeksami pracy i cywilnym, prawem finansowym oraz zwykłą przyzwoitością”.
Czytaj też:
Jest nowy powód do lęków pewnej części katolików. Terlikowski dla „Wprost”: Pomysł wart rozważenia
Wiśniewski wytyka Kościołowi jednak znacznie więcej. Wśród wielu innych powodów, wymienia też te związane z pedofilią i innymi niemoralnymi czynami. – Tchórzliwe ucieczki od odpowiedzialności za popełnione przestępstwa i wykroczenia, jak akty pedofilskie, gwałty, kradzieże, wyłudzenia, przestępstwa drogowe. Manipulowanie i wykorzystywanie wiernych do własnych celów – twierdzi. Deklaruje jednak, że pomimo aktu apostazji, pozostaje osobą wierzącą.
– Poprzez świadome przyjęcie chrztu w Trzecim Zborze Chrześcijan Baptystów RP „Wspólnota Dobrej Nadziei" w Białymstoku czuję się bliżej Boga i czuję głębszą relację z Bogiem – mówi były już wicedyrektor Caritas w Białymstoku.
Biskup groził po dokonaniu apostazji. Dał dwa tygodnie na „opamiętanie się”
49-latek opowiedział również w wywiadzie, jak wyglądał proces składania aktu apostazji. Reakcja biskupa na wieść o wypisaniu się z Kościoła była bardzo negatywna. Duchowny próbował nawet grozić mężczyźnie.
– Zaczął od tego, że zwariowałem, co sobie myślę, co ludzie o mnie pomyślą. Od próby gróźb i nieudolnych pouczeń zszedł na bardziej łagodny ton – przyznał Wiśniewski, po czym powiedział, że usłyszał od biskupa, że „nie będzie pochowany, a na pogrzebie nie będzie księdza”. Dał mu też dwa tygodnie na „opamiętanie i zmianę decyzji”.
Czytaj też:
Dzieci wprawiły księdza w osłupienie. Nie spodziewał się takich odpowiedzi