– Polki i Polacy zdecydowali, że chcą rządu opozycyjnego, więc my taki rząd poprzemy, ale nie wyobrażamy sobie, by brać za niego odpowiedzialność, pracować w resortach nie mając gwarancji tego, że nasze postulaty będą zrealizowane, że będą na to odpowiednie środki – przekazał polityk partii Razem w rozmowie z Onetem.
Lewica podzielona. Poszło o postulaty
Rozmówca portalu powiedział, że Razem realistycznie podchodziła do negocjacji, mając pełną świadomość, że nie wszystkie postulaty tej partii znajdą się w umowie koalicyjnej. Okazuje się jednak, że treść umowy, którą zamierzają przedstawić liderzy ugrupowań, nie zawiera ani jednego punktu zgłoszonego przez razem. – Efekt jest taki, że te najważniejsze punkty, które postulowaliśmy ostatecznie w umowie koalicyjnej, się nie znalazły – podsumował przedstawiciel partii.
Z informacji Onetu wynika, że w umowie zabrakło miejsca m.in. na ustawę ratunkową, która wprowadza dekryminalizację pomagania w aborcji. O tym punkcie wielokrotnie mówiła senatorka z ramienia Razem Magdalena Biejat, nazywając go „absolutnym minimum”. Co więcej liderzy zdecydowali się nie umieszczać w umowie zapisów dotyczących zwiększenia nakładów z PKB na ochronę zdrowia i szkolnictwo wyższe oraz na zagwarantowanie przepisów ułatwiających funkcjonowanie związków zawodowych.
W uchwale przyjętej minionej nocy przez partię Razem znalazł się jednak zapis, że formacja pozostanie częścią klubu Lewicy. Dokument przyjęto większością głosów. Czterech członków partii postanowiło wstrzymać się od głosu.
Prezentację zapisów umowy koalicyjnej między Koalicją Obywatelską, Trzecią Drogą i Lewicą zaplanowano na piątek na godzinę 12.00. Według przecieków dokument ma kilkanaście stron i zawiera 20 uzgodnionych przez liderów punktów.
Czytaj też:
Kto za Kaczyńskiego? Wyborcy PiS wskazali potencjalnych następcówCzytaj też:
Miller traci cierpliwość do negocjacji koalicyjnych. „Infantylizm”