Stare Masiewo znajduje się w województwie podlaskim, nieopodal granicy polsko-białoruskiej. Wieś jest położona na skraju Białowieskiego Parku Narodowego, który jest szczególnie popularny z żyjących w nim żubrów.
Wojskowa ciężarówka śmiertelnie potrąciła żubra?
Dziennikarz „Gazety Wyborczej” Adam Wajrak opublikował szokujące zdjęcia. Widać na nich leżącego na drodze asfaltowej małego żubra, a nad nim drugiego, który czuwa przy najprawdopodobniej już martwym zwierzęciu. Na innej fotografii za leżącym na ulicy żubrem stoi wojskowa ciężarówka marki Star.
„Dziś rano pędzący przez wieś Stare Masiewo wojskowy samochód zabił żubra. Pędzące wojskowe ciężarówki, terenówki, rosomaki itp stały się normą w Puszczy, najcenniejszym przyrodniczym obiekcie w Polsce i jednym z najcenniejszych w Europie” – napisał oburzony dziennikarz.
„Wojsko wyrządza ogromne szkody w Puszczy Białowieskiej”
Po ujawnieniu zdjęć media społecznościowe zalała fala komentarzy. Poruszeni internauci zastanawiają się, z jaką prędkością musiała jechać ciężarówka przez wieś, skoro żubr zginął. Inni pytają, jak to możliwe, że kierowca nie zauważył na drodze tak dużego zwierzęcia, jakim jest żubr.
Oburzenia nie kryje również prof. Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży. – Śmierć tego żubra pod kołami wojskowej ciężarówki jest kwintesencją szkód jakie wojsko wyrządziło w Puszczy Białowieskiej. Wojskowe ciężarówki pędzące po Białowieży i puszczańskich wsiach i osadach, rosomaki rozjeżdżające Puszczę, wycinanie drzew, palenie ognisk, drut ostrzowy porzucony w wielu miejscach w lesie, kaleczenie drzew dla zabawy – wyliczał.
Jak tłumaczy się wojsko?
Wojsko potwierdziło, że wypadek faktycznie miał miejsce. Major Anna Soliwoda z Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego Podlasie przekazała, że doszło do śmiertelnego potrącenia żubra przez samochód wojskowy. – Zwierzę prawdopodobnie wyszło znienacka na drogę i kierowca nie zdążył wyhamować. Sprawą zajmuje się Żandarmeria Wojskowa – stwierdziła.
Rzecznik prasowy Oddziału Żandarmerii Wojskowej w Lublinie zapewnił, że wojskowy jelcz jechał około 40 km/h. – Żołnierz kierujący jelczem został zbadany pod kątem obecności alkoholu w organizmie – był trzeźwy. W pojeździe podróżowali też inni żołnierze, ale nikomu nic się nie stało. Kierowca nie został ukarany, okoliczności nie wskazują, aby przyczynił się do zdarzenia – skomentował kapitan Iwo Salwa.
Czytaj też:
Tragiczny wypadek pod Warszawą. Sześć osób rannych, nie żyje 10-letnie dzieckoCzytaj też:
Katastrofa samolotu wojskowego USA. Pentagon potwierdza