„W związku z napływem w ostatnim czasie informacji o rozwiązaniu Centralnego Biura Antykorupcyjnego, zdecydowałem się poinformować Państwa o aktualnej sytuacji” – czytamy na początku listu napisanego w języku angielskim i podpisanego przez szefa CBA Andrzeja Stróżnego. List ujawnił na portalu X były szef CBA Paweł Wojtunik.
Niedługo po tym list został opublikowany także przez samo CBA.
„Niestety rozwiązanie CBA nie jest już tylko jednym z teoretycznych scenariuszy prezentowanych przez kandydatów w toczącej się kampanii. W podpisanej w piątek umowie koalicyjnej, jest to jeden z kluczowych punktów do realizacji przez nowo utworzony rząd” – twierdzi Stróżny. „Już sam ten zamiar jest naprawdę wyjątkowy na skalę europejską, gdyż jak dotąd nikt nie zdecydował się podnieść ręki na żadną z instytucji antykorupcyjnych wymaganych decyzjami samej Unii Europejskiej” – dodaje.
Szef CBA ostrzega, że „może to skierować nas z powrotem na ścieżkę, po której korupcja będzie kroczyć zdecydowanymi i pewnymi krokami”. „Mogłoby to osłabić całą Unię Europejską i zatrzymać rozwój, na który wszyscy tak ciężko pracowaliśmy” – podsumowuje Stróżny.
„Hipokryzja i traktowanie partnerów jak idiotów”
– Zwyczajowo mówi się, że śmieszno i straszno, ale tutaj nic strasznego nie widzę. Chyba, że popatrzymy na to z punktu widzenia powagi państwa. Kompromitacja może jest zbyt mocnym słowem, ale na pewno jest to niepoważne – komentuje list Stóżnego Grzegorz Małecki.
Dodaje, że takie wystąpienie szefa CBA, to przede wszystkim oznaka strachu.
– Ten list w sposób jednoznaczny pokazuje jakąś panikę, jakiś lęk. A najbardziej zaskakujące jest to, że ten rząd, więc i CBA, który zarzucał opozycji, że angażuje to spraw wewnętrznych zagranicę, sam to robi. To przecież klasyczny przykład angażowania zagranicy w sprawy wewnętrzne Polski, a na dodatek całkowicie bezproduktywny, bo ten list zawiera zupełnie nieprawdziwe sformułowania. To po pierwsze. A po drugie, w jaki sposób inne służby antykorupcyjne miałaby wpłynąć na politykę polskiego rządu, która de facto na razie jest jedynie jednym z punktów umowy koalicyjnej polityków dotychczasowej opozycji? – pyta Małecki.
Jednocześnie podkreśla, że szef służby, który instytucje europejskie miał za nic, teraz apeluje do tych samych instytucji o pomoc w utrzymaniu dotychczasowego status quo.
– Odwoływanie się do europejskich służb, to po pierwsze hipokryzja, a po drugie, po prostu traktowanie służb partnerskich jak idiotów. Przecież oni doskonale rozumieją, o co w tej całej grze chodzi. Nikomu do głowy nie przychodzi, że plany nowego rządu w jakikolwiek sposób mogą uderzyć w system zwalczania korupcji w Europie, bo polskie CBA w europejskim systemie zwalczania korupcji nie ma żadnego znaczenia, bo też nie ma żadnego znaczenia w systemie zwalczania korupcji w Polsce – twierdzi Małecki.
„CBA samo nie wierzy we własne sukcesy”
Jednocześnie Grzegorz Małecki zwraca uwagę, że treść listu wskazuje na to, że nawet samo kierownictwo CBA nie ma przekonania o słuszności jego działań, czy sukcesach, które miały mieć miejsce w trakcie ostatnich lat.
– CBA to służba, która tak naprawdę zajmuje się tylko wycinkiem zagadnienia, a dodatkowo nie ma żadnych sukcesów z punktu widzenia swojej skuteczności, czy ilości sfinalizowanych spraw. Wiemy także doskonale, że jest narzędziem wykorzystywanym do do zupełnie innych celów niż walka z korupcją, czyli celów czysto politycznych i partyjnych – wylicza były szef Agencji Wywiadu.
– Ten list to obraz pewnego upadku i zupełnego braku zimnej krwi i nie ma co ukrywać, braku przekonania o słuszności swojej dotychczasowej linii i szans na obronę swojego dorobku czy swojej pozycji. Zdecydowanie, to jest także objaw strachu, co oznacza, że kierownictwo służb na poważnie przyjęło prawdopodobieństwo zapowiedzi z umowy koalicyjnej, co tak naprawdę jest póki co wyrazem woli i pewnych intencji, a nie konkretnych rozwiązań. Także nawet ten strach jest trochę przedwczesny.
Małecki zaznacza, że opublikowanym listem, szef CBA naraził na śmieszność nie tylko siebie, czy instytucje, którą reprezentuje, ale także powagę całego państwa i obecnego rządu.
– Andrzej Stróżny tym listem naraził na śmieszność nie tylko siebie, ale przede wszystkim formację, na czele której stoi oraz państwo, czy rząd, któremu służy. W mojej ocenie jest to dosyć histeryczne zachowanie, które nie koresponduje z powagą tego urzędu – mówi Małecki. – Formujący się rząd opozycyjny nie ma na pewno zamiaru przestać walczyć z korupcją, tylko ma zamiar zlikwidować służbę, która na dodatek nie jest jest służbą antykorupcyjną. Jest nią tylko z nazwy i tutaj jest istota problemu. To nie jest służba, która walczy z korupcją. To jest służba, która walczy z przeciwnikami obecnej władzy – podsumowuje były szef Agencji Wywiadu.
Czytaj też:
CBA nie ma już racji bytu? „Powinno zastąpić je polskie FBI”Czytaj też:
Marek Pęk o likwidacji CBA i IPN: Nie wykluczam, że Polacy wyjdą na ulice