Przed przejściem granicznym w Korczowej (woj. podkarpackie) trwa rozpoczęty 7 listopada protest polskich przewoźników. Podobnie sytuacja wygląda w Dorohusku i Hrebennem na Lubelszczyźnie. W Korczowej w ciągu godziny przepuszczana jest jedna ciężarówka. Kolejka ciągnie się na 10 kilometrów. Na drodze krajowej numer 94 stoi około 1,1 tysiąca tirów. Ukraińcy na przejazd czekają nawet osiem dni – relacjonuje TVN24.
Ukraińcy ponad tydzień czekają na polskiej granicy. Nie rozumieją Polaków
Około dwustu ukraińskich kierowców wyszło na autostradę A4 i ruszyło w stronę granicy. Nad wszystkim czuwała policja z prewencji, która stanęła na drodze Ukrainców i szybko oraz skutecznie ściągnęła ich z drogi, aby uniknąć konfrontacji z Polakami. Ukraińscy kierowcy nie rozumieją, dlaczego polscy kierowcy blokują autostradę, jeśli to polski rząd zezwolił na wprowadzenie tzw. korytarzy solidarnościowych, z których korzystają.
Ukraińcy chcą wrócić do swoich domów i rodzin. Narzekają na chłód oraz bardzo trudne warunki. W nocy temperatura była na minusie. Niektórym zaczyna brakować paliwa. Polacy bronią się z kolei, że ukraińscy kierowcy nadużywają tzw. korytarzy solidarnościowych, przez co są niezdrową konkurencją dla polskiego transportu kołowego. Wyjaśniają, że przez to mogą płacić kierowcom niższe wynagrodzenia. Z kolei przez niższe podatki oferują unijnym klientom korzystniejsze ceny.
Polscy przewoźnicy apelują do polskiego rządu. Mają rozwiązanie
Polscy przewoźnicy domagają się od rządu, aby ten znowu wprowadził pozwolenia na przejazdy komercyjne. Wyłączone miałyby być z nich transporty humanitarne, broni oraz inne, które są niezbędne w związku z trwającą za naszymi granicami wojną w Ukrainie.
Czytaj też:
Ukraińcy ruszyli z własnym protestem. „Nie spodziewaliśmy się tego po Polakach”Czytaj też:
Grzegorz Braun rozpoczął przemówienie w nietypowy sposób. „Jutro przyjdą po was”