Dramat przy granicy polsko-ukraińskiej. Nie żyje mężczyzna

Dramat przy granicy polsko-ukraińskiej. Nie żyje mężczyzna

Kolejka ciężarówek do przejścia granicznego
Kolejka ciężarówek do przejścia granicznego Źródło: PAP / Darek Delmanowicz
Rośnie napięcie na granicy z Ukrainą. Wiceszef stowarzyszenia ukraińskich przewoźników poinformował o śmierci kierowcy w okolicach przejścia granicznego w Korczowej.

Wiceszef ukraińskiego Stowarzyszenia Przewoźników Międzynarodowych Wołodymyr Balin przekazał tragiczne wieści. Na parkingu w Korczowej w nocy ze środy na czwartek 23 listopada zmarł ukraiński kierowca. Mężczyzna jechał pojazdem na charkowskich numerach rejestracyjnych.

Jest to już druga w ostatnim czasie ofiara śmiertelna na pograniczu polsko-ukraińskim. Chociaż oficjalne przyczyny zgonów obu mężczyzn nie zostały podane do publicznej wiadomości, Wołodmyr Balin uważa, że swoją rolę odegrał stres, którego kierowcy doświadczają w związku ze strajkiem polskich przewoźników i niepewnością, czy będą mogli wjechać do Ukrainy.

Protest przewoźników na granicy

Protest rozpoczął się 6 listopada na przejściach w Korczowej, Hrebennem i Dorohusku. W efekcie utworzyły się tam gigantyczne korki. Kierowcy zapowiedzieli, że protest potrwa nie krócej niż dwa tygodnie. Warunkiem wcześniejszego odblokowania przejść granicznych było przyjęcie postulatów protestujących.

Polscy przewoźnicy domagają się, by przywrócono regulacje, obowiązujące ukraińskich przewoźników przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji. Wtedy mogli oni wjeżdżać do Polski jedynie na podstawie specjalnych zezwoleń komercyjnych. Gdy wybuchła wojna, wszelkie regulacje zostały zniesione. Jednocześnie ustalono, że firmy zza wschodniej granicy nie mogą wozić towarów między państwami UE. Zdaniem polskich przewoźników ta kwestia nie jest w odpowiedni sposób kontrolowana.

W rozmowie z BBC Paweł Ozygała – przewodniczący komitetu strajkowego – stwierdził, że  „nie przemyślała”, że przez tę decyzję „Ukraina przejmie Polski rynek”. – Wspieramy Ukrainę, ale musimy także wspierać nasze własne rodziny. Dla naszych firm to teraz kwestia „być albo nie być” – podkreślił.

Czytaj też:
Ukraińskie zboże. Raport NIK uderza w Morawieckiego i Kowalczyka: nie wiedzieli, co robić
Czytaj też:
Rok po wyzwoleniu Chersonia. „Nie ma dnia, by wróg nie atakował”