W środę Straż Miejska z Warszawy poinformowała o przykrym zdarzeniu, do którego doszło w jednym z zakładów stolarskich. Pracownicy warsztatu postanowili ogrzać się przy „kozie” (rodzaj pieca), w której palili fragmenty płyt meblowych.
„Piec zatruwał całą okolicę”
Do produkcji takich płyt używa się kleju i lakierów, które przy spalaniu wydzielają trujące substancje – chociażby formaldehyd, który wywołuje podrażnienie oczu, śluzówki nosa i gardła. „Piec zatruwał całą okolicę, ale właścicielowi firmy to nie przeszkadzało. Ważniejsze dla niego były oszczędności” – informuje Straż Miejska.
20 listopada przeprowadzono kontrolę – czarny dym unoszący się nad warsztatem zauważyli strażnicy z Oddziału Ochrony Środowiska. Sprawcy zostali przyłapani na gorącym uczynku – za nieodpowiedzialne zachowanie ukarano ich mandatem.
Kaja Godek reaguje
Wpis na X/Twitterze Straży Miejskiej dotarł do Kai Godek, której ta interwencja wyraźnie się nie spodobała. „Odczepcie się od ludzi” – skrytykowała działania służb.
Jej komentarz wywołał lawinę komentarzy. „Szczepionki – nie, bo mogą zaszkodzić ludziom, ale wdychanie przez dzieci trującego powietrza – tak?” – wytykał jej jeden z użytkowników X. „Obrończyni życia od poczęcia do narodzin. A czy myślała pani kiedyś o tym, jak dioksyny oraz metale ciężkie w powietrzu mogą wpływać na rozwój dzieci w łonie matki?” – pytał inny internauta. Pojawiały się też komentarze osób, które o dziwo popierały aktywistkę pro-life.
„Prezes PIS pozwolił wszystkim palić”
Warto przypomnieć, że we wrześniu ub.r. prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński zachęcał Polaków by w piecach „palili wszystkim”. W trakcie sławnego przemówienia stwierdził, że nie wolno palić opon czy „innych podobnych szkodliwych rzeczy”, ale poza tym wszystko jest dozwolone. Była to odpowiedź na pytanie jednej z osób obecnych na spotkaniu lidera partii PiS z mieszkańcami Nowego Targu. Osoba ta wskazywała na drogi węgiel i gaz, a także restrykcyjne przepisy antysmogowe, które „uderzają w biednych”.
Słowa te, jak zwracali uwagę eksperci, mogły teoretycznie zostać przez niektórych źle zrozumiane i potraktowane jako przyzwolenie, by do pieca wrzucać trujące odpady. W połowie października strażnicy miejscy przyłapali 34-latka, który – tak jak stolarze z Warszawy – palił w „kozie” płyty wiórowe.
Mieszkaniec Wejherowa (woj. pomorskie) zatruł wtedy całą okolicę, lecz mandatu nie przyjął. „Na pytanie dlaczego pali odpady w piecu, odpowiedział – Prezes PIS pozwolił wszystkim palić. Takie pozwolenie nie stanowi jednak normy prawnej. Teraz sprawa znajdzie swój finał w sądzie” – informowali strażnicy miejscy, czytamy na sm.wejherowo.pl.
Czytaj też:
Łosie spacerowały po warszawskiej Białołęce. Wróciły do lasu pod eskortąCzytaj też:
Wschodnia Obwodnica Warszawy. Będą jeszcze większe opóźnienia w budowie