W głośnej sprawie kapłana z Chodzieży sąd orzekł karę ośmiu lat pozbawienia wolności. Uznał byłego księdza Krzysztofa G. winnym gwałtów, molestowania oraz podawania alkoholu ministrantowi Szymonowi B. Prokuratura domagała się 13 lat więzienia, ale wyrok ze środy 29 listopada przez prawnika poszkodowanego został przyjęty pozytywnie.
Chodzież. Ksiądz skazany za gwałty na ministrancie
Oprócz kary pozbawienia wolności, były ksiądz przez 10 lat nie może też pracować z młodzieżą i musi wypłacić swojej ofierze 150 tys. zł zadośćuczynienia. Sąd stwierdził, że duchowny wykorzystał bezradność ministranta oraz potwierdził akty przemocy, popełniane na Szymonie B.
– Po tym, co przeszedłem, ten wyrok przyjmuję z satysfakcją. Życzę mojemu oprawcy, by w więzieniu, sam przed sobą, przyznał się do tego, jak wielką krzywdę mi zrobił – mówił po ogłoszeniu wyroku poszkodowany, nie kryjąc łez.
Prawnik poszkodowanego: On wiele przeszedł
– On wiele przeszedł. Dostawał wcześniej wiele wiadomości atakujących go, że mówi publicznie o takiej sprawie. Ktoś obrzucił jajkami jego samochód, spotkał się ostracyzmem społecznym. Dlatego dzisiejszy wyrok przyjmuję z satysfakcją – dodawał prawnik Szymona B.
– Ksiądz rozpijał Szymona, uzależniał finansowo. Zamiast mu pomóc, na co liczyła matka Szymona, zaczął go wykorzystywać seksualnie. Kara dla niego jest słuszna – dodawał adwokat Artur Nowak. Opisywana tutaj sprawa nagłośniona została w 2015 roku. Koszmar Szymona zaczął się, kiedy nie miał on jeszcze 15 lat.
Sprawa księdza z Chodzieży
Były ministrant opowiedział o swoim dramacie podczas spowiedzi, a po sugestii kapłana zawiadomił poznańską kurię. Gdy dowiedział się, że ksiądz Krzysztof G. ma nadal kontakt z dziećmi, powiadomił prokuraturę. Jak podaje „Wyborcza”, oba postępowania toczyły się równolegle – w kościelnym ksiądz przyznał się do molestowania ministranta, w prokuratorskim – zaprzeczył.
Mężczyzna, który twierdzi, że został pokrzywdzony przez księdza, o przyznaniu się do winy przez Krzysztofa G. miał dowiedzieć się od bliskiego współpracownika abp. Stanisława Gądeckiego. Nie miał jednak na to dowodu, bo akta kościelnych postępowań są tajne nawet dla pokrzywdzonych. Dostał również informację o usunięciu Krzysztofa G. ze stanu duchownego. W tej sprawie Watykan zachował się nietypowo, ponieważ zdecydował o ujawnieniu akt.
Czytaj też:
Papież Franciszek o nadużyciach w Kościele: Dosyć przemilczaniaCzytaj też:
Wicedyrektor Caritas w Białymstoku dokonał apostazji. „Kościół gardzi prawdą”