W sobotę 2 grudnia Maksymilian F., który postrzelił dwóch policjantów we Wrocławiu, usłyszał zarzuty usiłowania zabójstwa. 44-latkowi grozi dożywotnie pozbawienie wolności. Wcześniej był poszukiwany listem gończym w związku z innym przestępstwem.
Maksymilian F. postrzelił dwóch policjantów. Areszt dla 44-latka
Z uwagi na konieczność zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania, realną obawę matactwa, ucieczki podejrzanego, grożącą mu surową karę oraz uzasadnioną obawę ponownego popełnienia przez podejrzanego przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu prokuratura wnioskowała o zastosowanie wobec Maksymiliana F. środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Sąd przychylił się do wniosku.
W międzyczasie pojawiły się również doniesienia o nagraniu, które Maksymilian F. opublikował wcześniej w mediach społecznościowych. – Jeżeli policja będzie próbowała się do mnie zbliżyć, otworzę ogień pierwszy – odgrażał się mężczyzna.
Sąsiedzi o Maksymilianie F. „Raz oknem uciekał”, „Bandziorem nie był”
Jak ustaliła wyborcza.pl, Maksymilian F. od urodzenia mieszka we Wrocławiu. Dziennikarze dotarli do sąsiadów mężczyzny. – Był grzecznym dzieckiem i spokojnym sąsiadem, nie spraszał podejrzanych ludzi do domu. Matka starała się go wychować na dobrego człowieka, ale się nie udało. Później miał różne incydenty w swoim życiu, był za granicą, w Londynie, zaczęły się problemy z prawem – przekazała sąsiadka.
– Bandziorem nie był, ścigano go za jakieś drobne oszustwa. Prowadził firmę, bywały okresy, że on sam mówił o oszustwach wynajmowanych przez niego podwykonawców. Raz oknem uciekał z mieszkania, gdy policja stała pod drzwiami – dodała. Dziennikarze od sąsiadów 44-latka usłyszeli również, że mimo wszystko Maksymilian F. nie dawał im powodów, aby się go bali.
Czytaj też:
31-latka zmarła po zatrzymaniu. Rodzina nie wiedziała o tym dwa miesiące