Nalot CBA na dom schorowanej rencistki. Funkcjonariusz zgubił granat hukowo-błyskowy

Nalot CBA na dom schorowanej rencistki. Funkcjonariusz zgubił granat hukowo-błyskowy

Żandarmeria Wojskowa, zdjęcie ilustracyjne
Żandarmeria Wojskowa, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Flickr / włodi
Problemy Joanny Jałochy zaczęły się po tym, jak odrzuciła zaloty zakochanego w niej byłego szefa. Od pięciu lat ma problemy ze służbami. Rok temu zastała zatrzymana za rzekome nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza.

Joanna Jałocha w 2012 r. pracując w Oddziale Żandarmerii Wojskowej w Krakowie, wpadła na trop afery paliwowej w 8. Bazie Lotnictwa Transportowego w podkrakowskich Balicach. Zatrzymano wówczas ponad 100 osób, z czego 97 usłyszało zarzuty. Kobietą zainteresował się ówczesny komendant Żandarmerii Wojskowej w Krakowie płk Sebastian K. Zaczął kierować ją do ambitniejszych zadań, ale też natrętnie się do niej zalecać – relacjonuje historię Onet.

W 2016 r. kobieta zażądała, aby dał jej spokój, albo wszystko zgłosi przełożonym. Od tego czasu odrzucenia zalotów zakochanego w niej płk. Sebastiana K. ten odsunął kobietę od śledztw, podważał jej kompetencje w obecności podwładnych, zarzucał jej nieudolność i brak zaangażowania oraz wydawał polecenia jej podwładnym, bez uzgodnienia z nią.

W pewnym momencie Jałocha poprosiła o pomoc zastępcę Komendanta Głównego Żandarmerii Wojskowej w Warszawie gen. Roberta Jędrychowskiego, ale ten stanął po stronie płk Sebastiana K. W trakcie zakończonego siedem lat później procesu okazało się, że gen. Jędrychowski nagrał całą rozmowę bez wiedzy Jałochy i sporządził z niej notatkę. Krótko po tym żandarmeria wszczęła wobec kobiety czynności operacyjno-rozpoznawcze.

Szukała pomocy, skończyła się jej kariera w Żandarmerii Wojskowej

Nieświadoma całej sytuacji Jałocha zgłosiła oficjalną skargę do Komendy Głównej Żandarmerii Wojskowej w Warszawie. Pismo okazało się początkiem końca jej kariery w ŻW. W tym samym czasie w 2017 r. wszczęto wobec niej postępowanie dyscyplinarne, które dotyczyło sprawy, w której Komenda Główna nie dopatrzyła się uchybień. Kobieta poprosiła o pomoc Onet. Po wysłaniu pytań płk Sebastian K. został usunięty ze stanowiska, a obecnie znajduje się poza służbą wojskową.

We wrześniu 2022 r. poważne siły CBA próbowały dostać się na niewielkie osiedle pod Krakowem. Przez długi czas nie udawało im się otworzyć bramy, wpuścił ich mężczyzna wyjeżdżający po bułki. Funkcjonariusze uzbrojeni w długą broń i granaty okrążyli jeden z budynków. Drzwi CBA otworzył jeden z domowników.

Celem było zatrzymanie Jałochy, obecnie cierpiącej na stwardnienie rozsiane rencistki z nawracającymi epizodami zaburzeń lękowo-depresyjnych i zdiagnozowanym zespołem stresu pourazowego. W domu Jałochy byli też dochodzący do siebie po wylewie teść oraz teściowa, niepełnosprawna 12-letnia córka i mąż, który jest oficerem policji.

„Jeśli tam wejdziecie, może umrzeć”

Kobieta widząc uzbrojonych mężczyzn idących do pokoju jej córki ostrzegła, że ta ma wrodzoną wadę serca i nie może się denerwować. Wówczas jeden z funkcjonariuszy potrącają kobietę w nogę lufą broni. Jałocha wykorzystała chwilę, aby zabrać córkę. Mężczyźni chcieli również wejść do pokoju teścia kobiety. Teściowa zastawiła im drogę informując, że ten jest po wylewie, ma problemy z sercem i nie mówi. – Jeśli tam wejdziecie, może umrzeć – alarmowała.

Przeszukanie trwało około cztery godziny. Kobietę zatrzymano w związku z nadużyciami uprawnień przez funkcjonariusza. Sprawa dotyczy 2014 r. i anonimów ws. obecnego wicekomendanta Komendy Głównej gen. Roberta J. oraz ówczesnego komendanta krakowskiego płk. Sebastiana K. którzy obaj mają zarzuty w tej sprawie. Jedna z kopert była zaadresowana odręcznym pismem.

Wytypowano grupę podejrzanych pracowników żandarmerii, ale nie przyniosło to skutku, więc postanowiono sprawdzić charakter pisma osób z ich rodzin. W tym celu wydobyto ich teczki osobowe z urzędów miasta. Problem pojawił się po zgubieniu teczek przez żandarmów. Jałocha została oskarżona o ich wyniesienie, ale po roku sprawę umorzono w prokuraturze.

Specjalista od umarzania spraw ofiary mobbingu i molestowania przejmuje śledztwo

Potem śledztwo zostało jednak wznowione ws. pobierania przez żandarmerię danych cywilów z urzędów miejskich. Nadzór nad sprawą objął prokurator płk Janusz Ochocki, znany jako specjalista od umarzania spraw z zawiadomień innej ofiary mobbingu i molestowania w Żandarmerii Wojskowej – kpr. Karoliny Marchlewskiej.

Po ośmiu latach od zgubienia teczek uznano, że trzeba zatrzymać Jałochę, bo wg płk. Ochockiego „pozostawanie jej na wolności może uniemożliwić lub utrudnić prawidłowe i operatywne przeprowadzenie planowanych czynności”. Jałochę po zatrzymaniu przewieziono na Komendę Wojewódzką Policji w Krakowie, gdzie wszyscy ją znali. Celem było sprawdzenie jej DNA ze śliną z anonimu z 2014 r. Jałocha oceniła, że chodziło o zrobienie rozgłosu o jej zatrzymaniu.

Następnie samochód z Jałochą zatrzymuje się na stacji benzynowej, gdzie dwóch agentów CBA poszło po hot-dogi, a trzeci zapalił papierosa. Jałocha wbrew procedurom została kompletnie sama. W takim przypadku powinny jej pilnować minimum dwie osoby, tym bardziej że wcześniej zatrzymywano ją przy udziale kilkunastu funkcjonariuszy z długą bronią. Kobiecie od momentu interwencji nie zaproponowano nic do picia i jedzenia pomimo wiedzy, że bierze zastrzyki na stwardnienie rozsiane.

Kłopoty męża Joanny Jałochy

Trzy dni później męża Jałochy zatrzymuje sąsiad. Okazało się, że na podwórku jest grant hukowo-błyskowy. O sprawie zostają powiadomione służby. Policja zapewnia jednak, że zgubienie granatu nie miało miejsca. Prokuratura wszczęła śledztwo, w którym wskazała, że granat miał należeć do sąsiada Jałochów. Według prokuratury granat nie mógł „spowodować niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób”, co podważają opinie ekspertów, z którymi rozmawiał Onet.

Mąż Jałochy w dniu przewożenia kobiety do prokuratury także usłyszał zarzuty. Miał rzekomo dokonywać ustaleń w systemach policyjnych i mieć z tego bliżej nieokreśloną korzyść osobistą. Mężczyzna został zatrzymany przez funkcjonariuszy policyjnego Biura Spraw Wewnętrznych za to, że może „w bezprawny sposób utrudniać postępowanie”. Postanowienie ws. zatrzymania wydał płk Ochocki, co potem zostało uznane przez sąd za całkowicie bezpodstawne.

Mimo trzech lat śledztwa i 15 miesięcy od postawienia zarzutów sprawa ciągnie się za mężem Jałochy, który w tym czasie nie może wykonywać swoich obowiązków. Kilka miesięcy temu mężczyzna podjął decyzję o przejściu na emeryturę. Nie może nawet starać się o licencję prywatnego detektywa, co pozwoliłoby mu utrzymać rodzinę. Jałocha skierowała do sądu cywilnego sprawę przeciwko płk. Ochockiemu.

Czytaj też:
Białowieża. Wojskowy pojazd potrącił dwa żubry. Zwierzęta nie żyją
Czytaj też:
Skandal na Wojskowej Akademii Technicznej. Zatrzymano 8 podchorążych