– Przed wyborami obecni ministrowie zgrywali chojraków, a jak już wygrali wybory, to okazało się, że to zaskoczeni goście. Bali się rozliczeń w TVP i służbach. „Ojej, a jak ktoś pójdzie z tym do sądu" – żalili się do Tuska. Donald nie wytrzymał i uznał, że musi sam wszystkiego dopilnować – mówi nasz informator z okolic obozu rządowego.
Donald Tusk na zarządzie partii przed powołaniem rządu miał powiedzieć politykom, żeby nie zabiegali gremialnie o wejście do jego gabinetu. – Niech się wszyscy nie pchają do rządu, bo będzie na rok – miał rzucić obecny premier.
Nowi ministrowie dostali zadania polegające na odwróceniu zmian w instytucjach państwowych, które przez 8 lat robiła Zjednoczona Prawica.
– To zadanie dla zderzaków – mówi nasz rozmówca z Platformy.
Pierwszy tydzień urzędowania nowych ministrów miał – zdaniem naszego informatora z okolic obozu rządowego – zniecierpliwić premiera.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.