We wtorek, 19 grudnia Sejm przyjął uchwałę o przywróceniu ładu prawnego oraz bezstronności i rzetelności mediów publicznych. W wyniku przegłosowania projektu minister kultury i dziedzictwa narodowego odwołał ich prezesów i rady nadzorcze. Nowo powołane organy wyłoniły z kolei zarządy w innych składach.
Zmiany w mediach publicznych
Osiem dni później Bartłomiej Sienkiewicz ogłosił postawienie Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej w stan likwidacji. Jak oficjalnie uzasadnił, postanowienie jest wynikiem „decyzji prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o wstrzymaniu finansowania mediów publicznych”.
Działania podjęte przez szefa resortu kultury i dziedzictwa narodowego spotkały się z krytyką polityków Prawa i Sprawiedliwości oraz Suwerennej Polski i doprowadziły do protestów parlamentarzystów, którzy „bronili” mediów publicznych poprzez wielogodzinne wizyty w ich siedzibach.
Negatywne nastroje pracowników TVP
Zamieszanie związane ze zmianami w TVP, Polskim Radiu i PAP ma negatywnie wpływać na pracowników spółek. Jak ustalił Pudelek w rozmowie z anonimową osobą zatrudnioną w siedzibie telewizji publicznej przy ul. Woronicza, personel jest zmęczony wydarzeniami, do których dochodzi w budynku. – Między sobą mówią, że mają nadzieję, że niebawem wrócą do porządku – zdradziła portalowi.
Część budynku, w tym podziemne garaże i większość wejść, ma być wyłączona z użytku. – Niektórym wjeżdżającym do pracy sprawdzane są bagażniki! Nikt już nie wie, co przyniesie kolejny dzień – poinformował rozmówca.Pracownicy mają także rozmawiać o osobach, które mogą powrócić do TVP, wymieniając m.in. dziennikarkę Monikę Richardson. – Takich domysłów nie brakuje. Każdy boi się o swoją przyszłość – przekazało źródło serwisu plotkarskiego.
Czytaj też:
Politycy PiS jednak opuszczą PAP. „Dyżury zakończone”Czytaj też:
Nowy projekt ustawy okołobudżetowej. 3 mld zł nie dla TVP