Czytaj też:
Posiedzenie Rady Mediów Narodowych odwołane. Rutka chciał pytać o PietrzakaGruntowna zmiana w mediach publicznych spotkała się ze zdecydowanym sprzeciwem strony dotychczasowych władz spółek, a także polityków obecnej opozycji. Rząd Donalda Tuska jest przekonany o legalności swoich działań. Podobnego zdania jest też większość pytanych o to Polaków.
Choć dyżury posłów Prawa i Sprawiedliwości w siedzibie Polskiej Agencji Prasowej dobiegły końca, to wciąż nie opuszczają oni budynku Telewizji Polskiej. Marcin Przydacz zwraca uwagę na warunki, jakie muszą zostać spełnione, by politycy zrezygnowali ze swoich działań.
Michał Adamczyk: Ludziom mówią wprost, że Plac zostanie wygaszony
We wtorek do pracowników TVP list skierował wybrany przez Radę Mediów Narodowych prezes Telewizji Polskiej. Michał Adamczyk zwraca w nim uwagę na dochodzące go niego „niepokojące informacje odnośnie planu nielegalnych likwidatorów wobec Telewizyjnej Agencji Informacyjnej”. Zwrócił w tym kontekście uwagę, że rząd Donalda Tuska rozpoczął zmiany w mediach publicznych od „nakazu wyłączenia sygnału” i „blokady przepustek pracowników”.
„Szybko TAI przenieśli do budynku K na Woronicza, tam budują strukturę, a ludziom mówią wprost, że Plac (chodzi o siedzibę TAI przy placu Powstańców Warszawy – red.) zostanie wygaszony i sprzedany” – czytamy w liście podpisanym przez Adamczyka oraz dyrektorów TAI – Samuela Pereirę oraz Marcina Tulickiego.
Powołany przez RMN prezes TVP w liście do pracowników: Nielegalni likwidatorzy lansują fałszywą narrację
Zdaniem autorów pisma oznacza to „masowe i niczym nieskrępowane (bo ogłosili nielegalną likwidację) zwolnienia ludzi, komisje weryfikujące tych, którzy zostaną (w zamyśle na krótko, póki nie zamienią ich na swoich) oraz likwidację stanowisk w ramach oszczędności”.
Adamczyk, Pereira i Tulicki piszą dalej, że „coraz więcej osób się skarży, że nie są akceptowane ich faktury” i – jak relacjonują – zwracają się do nich ludzie zaniepokojeni, że koszty prowadzonych zmian spadną na pracowników i współpracowników TVP.
„Nie zgadzamy się na to. Nielegalni likwidatorzy lansują fałszywą narrację, jakoby ktoś tutaj coś okupował i blokował, podczas gdy to oni od razu zablokowali ludziom wejście i dziś z policja okupują Woronicza. Tutaj na placu nikt z nas nikomu wejścia nie blokował. Przyjdźcie i sprawdźcie: studia, reżyserki, stoły montażowe stoją puste” – podkreślają autorzy.
Michał Adamczyk: Będziemy bronić TVP jako miejsca pracy
Jak twierdzą, im szybciej sytuacja w TVP „wróci do porządku sprzed 19 grudnia br., tym szybciej jako legalne władze będziemy w stanie uregulować wasze należności”. „Do tego konieczne jest odsunięcie likwidatorów, którzy okupują Woronicza, wyłączyli setkom osób maile i zablokowali przepustki” – przekazali.
W liście podpisanym przez Michała Adamczyka zapewniono, że „legalne władze Telewizji Polskiej nigdy nie zamierzały i nie zamierzają zlikwidować Placu, będziemy bronić TVP nie tylko jak dobra wspólnego i publicznego nadawcy, ale przede wszystkim, jako waszego miejsca pracy”.
Czytaj też:
Córka Marka Czyża zadebiutowała w „19:30” TVP. Dziennikarz odpiera zarzuty