Kaczyński wbił szpilę dziennikarzom na konferencji prasowej. „Serdecznie państwu współczuję”

Kaczyński wbił szpilę dziennikarzom na konferencji prasowej. „Serdecznie państwu współczuję”

Jarosław Kaczyński /
Jarosław Kaczyński / Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Dziennikarzom wyłączano mikrofony, byli uciszani, a ostatecznie byli w stanie zadać jedynie cztery pytania. Na końcu usłyszeli gorzkie słowa.

3 stycznia politycy Prawa i Sprawiedliwości – Jarosław Kaczyński i Mariusz Błaszczak, były szef Ministerstwa Obrony Narodowej – zwołali konferencję prasową. Podczas niej poinformowali o złożeniu do Sejmu wniosku ws. wotum nieufności dla Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bartłomieja Sienkiewicza. Zapowiedzieli też manifestację w obronie wolności słowa, mediów oraz demokracji, która odbyć się ma 11 stycznia w Warszawie.

„Jedno pytanie na jedną redakcję”

Pod koniec konferencji pozwolono dziennikarzom zadać parę pytań. Prowadzący – rzecznik PiS Rafał Bochenek – zauważył, że wiele osób obecnych na sali zgłosiło się do mikrofonu. Zaproponował twardą zasadę: „jedno pytanie na jedną redakcję”. Pierwszy mikrofon otrzymał Jakub Sobieniowski („Fakty”, TVN24). – Czy  powinna dalej mieć «prezesa na telefon»? (...) Na pański telefon – i to (...) o trzeciej w nocy? – pytał dziennikarz.

Kaczyński opowiedział o zdarzeniu, o którym głośno zrobiło się tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, ze swojej perspektywy. – (...) To było tak, (...) otóż wróciłem o tej porze do domu i chciałem zobaczyć, co jest w telewizji. Zobaczyłem «brak sygnału» [na ekranie – red.]. Wiedziałem, że o tej samej porze wrócił marszałek [Ryszard] Terlecki. Zadzwoniłem (...), potwierdził mi, że tak rzeczywiście jest, że jest «brak sygnału». Później dzwoniłem jeszcze do dwóch osób, ale one spały, nie odbierały telefonu i po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że w tej sytuacji chyba trzeba zadzwonić do prezesa telewizji. (...) Dowiedziałem się, (...) że ja nie mam odpowiedniego dekodera. (...) Komuś o tym opowiedziałem i się rozeszło – tłumaczył.

Dziennikarz w tym czasie próbował dopytywać o kolejne kwestie, ale był ciągle uciszany przez prowadzącego. – Proszę dać odpowiedzieć panu prezesowi, dobrze? – zagłuszał go Bochenek. Jarosław Kaczyński zaś kontynuował. – To nie oznacza żadnej zależności, to jest po prostu pytanie o to, czy coś działa, czy nie działa i każdy polityk – każdy obywatel może takie pytanie zadać, jeżeli jakąś osobę zna. A cała bajka o «szefach na telefon» z całą pewnością odnosi się do dzisiejszej sytuacji, bo to na pewno są «szefowie na telefon». To są ludzie, którzy zdecydowali się na łamanie prawa, na sytuację, która budzi sprzeciw, także (...) bardzo dużej części dziennikarzy – ocenił.

„Czy mikrofon działa?”

W końcu przyszła kolej na kolejną osobę. – Czy mikrofon działa? O, działa. Nie wiem, dlaczego przed chwilą nie działał, jak mój kolega próbował zadawać pytanie – tłumaczyła wyraźnie zdziwiona reporterka Agata Adamek (TVN24). Padło pytanie o uczestnictwo w posiedzeniach Sejmu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. – W jakim charakterze uczestniczyli w ostatnim posiedzeniu komisji, w związku z tym, że ich mandaty [poselskie] zostały wygaszone? Czy oczekuje pan od prezydenta kolejnego ułaskawienia? Prezydent mówi, że poprzednie ułaskawienie jest ważne, no ale gdyby ułaskawił jeszcze raz, to uznałby, że tamto ułaskawienie jednak było niezgodne z prawem – dopytywała.

Kaczyński wyjaśnił, że wymienieni posłowie „mieli prawo uczestniczyć w posiedzeniach Sejmu”. – Ułaskawienie, które (...) w szczególnych okolicznościach zastosował pan prezydent, jest w dalszym ciągu ważne (...) – powiedział.

"Pani redaktor, umawialiśmy się"

Bochenek prosił o następne pytania. W międzyczasie rzecznik PiS wciąż interweniował. – Pani redaktor, umawialiśmy się na coś. (...) Bardzo proszę dopuścić kolejnego dziennikarza do mikrofonu, bo są również inne redakcje – mówił. Głosu udzielono ostatecznie kolejnemu dziennikarzowi. Patryk Michalski (Wirtualna Polska) zapytał o to, czy Kaczyński nie dostrzega hipokryzji w działaniach polityków Prawa i Sprawiedliwości ws. mediów publicznych. – Nie było protestu, kiedy TVP była tubą propagandową , porównywała gejów do pedofilów, nie było transmisji żadnych konferencji prasowych głównych polityków opozycji (...) – wymieniał. Poruszył też wątek , która stwierdziła, że łączenie mandatu Prokuratora Generalnego, i posła jest niezgodne z Konstytucją.

– Panie redaktorze, ja już abstrahuję od tych pańskich opisów, które według mnie są po prostu pewnym aktem bardzo źle rozumianej propagandy. (...) Proszę pamiętać, że mieliśmy po drugiej stronie TVN, który pod tym względem – jeśli chodzi o brak obiektywizmu i różnego rodzaju chwyty, działania zmierzające do skompromitowania władzy – bił telewizję publiczną (...) na głowę – ocenił Kaczyński.

"Państwo w TVN dużo mówicie o prawach kobiet. Wpuśćmy kobietę"

Prowadzący zwrócił się w pewnym momencie do jednego z dziennikarzy. – Panie redaktorze, bardzo proszę nie okupować mikrofonu – dajmy szansę innym dziennikarzom. TVN już zadawał pytania. Czy jest jakaś inna redakcja, która chciałaby zadać pytanie? – zastanawiał się. – Proszę puścić kobietę, państwo w TVN dużo mówicie o prawach kobiet. (...) Wpuśćmy kobietę, dajmy szansę kobietom – apelował. W końcu z tłumu wyłoniła się reporterka Joanna Mąkosa (Radio ZET). – Tutaj koleżanka nie zdążyła dopytać, został jej wyłączony mikrofon, (...) o ten gest Kozakiewicza w Sejmie, pokazany przez Mariusza Kamińskiego w stronę posłów Koalicji Obywatelskiej. Czy tak powinna wyglądać debata w Sejmie? – pytała.

– Ja nic nie wiem o żadnym geście Kozakiewicza. (...) Nie widziałem tego gestu i dlatego uważam, że to jest po prostu jakiś element (...) manipulacji. Także dziękuję pani – skwitował prezes PiS.

„Serdecznie państwu współczuję”

Do mikrofonu zgłaszali się kolejni dziennikarze, lecz z tych samych redakcji, co nie odpowiadało Bochenkowi. Choć mieli przygotowane kolejne pytania, nie dopuszczono ich do głosu. Niespodziewanie przemówił wtedy Jarosław Kaczyński. – Proszę państwa, ja wiem jedno – państwo są w beznadziejnej sytuacji – to, co się wyprawia w Polsce, jest nie do obrony. Państwo mają (...) płacone za to, żeby tego bronić. Naprawdę serdecznie państwu współczuję – stwierdził. Następnie zakończono konferencję i przerwano transmisję.

Czytaj też:
Kaczyński dzwonił do szefa TVP w środku nocy. „To nie oznacza żadnej zależności”
Czytaj też:
Bezpieczny kredyt 2 proc. to lekcja dla nowego rządu. Czy da się „odkręcić” wzrost cen?