Kaja Godek razem z posłem Konfederacji Grzegorzem Braunem pod koniec sierpnia weszli do budynku Ministerstwa Zdrowia. Planowano tam wówczas obrady ekspertów, którzy rozmawiać mieli o wytycznych ws. zagrożenia zdrowia i życia kobiety w ciąży. Zespół powołał były minister Adam Niedzielski.
Spotkanie ekspertów zorganizowano niedługo po śmierci pacjentki jednego ze szpitali w Nowego Targu, które to zdarzenie poruszyło Polskę. 33-latka była w piątym miesiącu ciąży. Na początku sierpnia trafiła do placówki medycznej po odpłynięciu wód płodowych. Trzy dni później zmarła z powodu wstrząsu septycznego.
Braun i Godek czekali na ministra
Polityk Konfederacji określił, że jego wizyta to interwencja poselska. Na X/Twitterze pisał, że „prace spec-zespołu ds. rozszerzania praktyk aborcyjnych są prowadzone de facto w konspiracji”. Razem z Godek domagał się uzyskania wglądu do dokumentacji zespołu, by zapoznać się z wytycznymi.
Ministerstwo Zdrowia miało jednak nie otrzymać ws. planowanej wizyty posła żadnego pisma. Kaja Godek opublikowała krótki film na X, gdzie w rozmowie z przedstawicielką ministerstwa tłumaczyła, że wysłany został wniosek o dopuszczenie do pracy zespołu ds. „zakończenia ciąży”. – I odpisali nam państwo, że obradujecie poufnie, co jest niezgodne z prawem – mówiła działaczka pro life.
Godek razem z Braunem zostali poproszeni o opuszczenie budynku. Poseł Konfederacji odparł jednak, że „czeka na ministra i policję przyzwaną do asysty przy interwencji poselskiej”. – Wzywam panią do nieutrudniania lub nieumożliwiania wykonywania mandatu posła – odpowiadał stanowczo.
Naruszenie miru domowego?
Wkrótce na miejscu pojawiły się służby. Policjant poinformował zebranych, że wizyta w budynku ministerstwa może zostać potraktowana jako naruszenie miru domowego. Działaczka pro life w międzyczasie twierdziła zaś, że policja zakłóca interwencję poselską, na co funkcjonariusz odparł, że Godek „nie jest posłem” – słyszymy we fragmencie materiału Fundacji Życie i Rodzina, opublikowanego na X/Twitterze.
Zarzuty
Funkcjonariusz ostrzegł, że w związku z tym wobec posła Konfederacji i Kai Godek „mogą zostać przeprowadzone czynności”. Apelował też, by „opuścili budynek zgodnie z prośbą zarządcy”. W dalszej części Kaja Godek pytała m.in., „czego bronią” mundurowi. – Bronicie zabijania dzieci – podkreślała. Wkrótce mundurowi przystąpili do czynności. – Łapy przy sobie – grzmiała Kaja Godek. Działaczkę pro life policjanci ostatecznie wyprowadzili z budynku.
Tego dnia planowane obrady zespołu ekspertów odwołano.
Sprawa ma jednak dalszy ciąg – jak poinformowała „Rzeczpospolita”, Kaja Godek usłyszała zarzuty. Postawiono je również innej działaczce pro life – Laurze Lipińskiej, znanej z bardzo kontrowersyjnych wypowiedzi. Godek stwierdziła, że to „prawdopodobnie pierwszy przypadek, gdy ściga się osoby biorące udział w interwencji poselskiej na polecenie parlamentarzysty” – cytuje działaczkę dziennik.
Dochodzenie w toku
Dodała, że to „sygnał”, iż „obejście prawa aborcyjnego jest tematem szczególnie ważnym dla Ministerstwa Zdrowia, czy to pod starym, czy pod nowym kierownictwem” – czytamy. Ujawniła, że w policyjnych dokumentach wizyta w budynku ministerstwa opisana została jako „wtargnięcie”. Godek miała też poprosić o pisemne uzasadnienie ws. postawionych zarzutów.
Trwające dochodzenie, które prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście w sprawie zdarzenia potwierdził w rozmowie z „Rz” Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Szymon Banna. Na razie nie postawiono jednak zarzutów dwóm posłom Konfederacji, ponieważ razem z Braunem był tam także poseł Roman Fritz, który był wtedy asystentem lidera Konfederacji Korony Polskiej. Prok. Banna przekazał, że w tym momencie „trwają czynności dowodowe”. – Z uwagi na dobro śledztwa nie jest możliwe informowanie o planowanych czynnościach śledztwa – dodał.
Incydent z gaśnicą
Poseł Konfederacji w pierwszej połowie grudnia postanowił przy pomocy gaśnicy zgasić świece chanukowe, o czym rozpisywały się nawet zagraniczne media. RMF FM poinformowało niedawno, że kobieta, która próbowała powstrzymać Grzegorza Brauna, zeznawała ws. incydentu. Miała stwierdzić, że polityk prawicy skierował dyszę gaśnicy w jej twarz.
W konsekwencji trafiła do szpitala, gdzie znajdowała się przez tydzień. Zeznania dołączono do dokumentacji medycznej i opinii biegłych. Na ich podstawie ustalana będzie kwalifikacja czynu.
twitterCzytaj też:
Jak Polacy oceniają Szymona Hołownię? Najnowszy sondażCzytaj też:
Kolejny krok w sprawie Kamińskiego i Wąsika. Dokumenty trafiły do SN