Styczeń 2019 roku. Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymuje byłego rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza. Funkcjonariusze zatrzymują także byłego posła Mariusza Antoniego K., byłego członka zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej, dwóch byłych dyrektorów PGZ oraz byłą pracownicę MON. CBA działa na polecenie tarnobrzeskiej prokuratury, która od 2017 roku prowadzi śledztwo w sprawie nieprawidłowości w PGZ. Chodzi o niegospodarność, powoływanie się na wpływy oraz fałszowanie dokumentów podczas zawierania umów przez spółkę.
Misiewicz spędza w areszcie pięć miesięcy. Wychodzi na wolność po wpłaceniu 100 tysięcy złotych poręczenia majątkowego. Dwa lata później, 30 czerwca 2021 roku, do Sądu Okręgowego w Warszawie trafia sporządzony przez Prokuraturę Okręgową w Tarnobrzegu akt oskarżenia. Sześciu osobom, w tym Misiewiczowi, śledczy stawiają zarzuty działania na szkodę Polskiej Grupy Zbrojeniowej oraz powoływania się na wpływy w resorcie obrony.
Według prokuratury, Misiewicz i Agnieszka M., była pracownica MON, narazili PGZ na szkody w wysokości ponad miliona złotych. Potem głośna afera cichnie.
Przez kolejne miesiące, pierwszy i drugi rok sąd nie wyznacza terminu pierwszej rozprawy. Jak się okazuje, nic się w tej sprawie nie zmienia.
„Na dzień udzielenia odpowiedzi (31.01.2024 – przyp. red.) we wnioskowanej sprawie nie wyznaczono terminu pierwszej rozprawy” – informuje „Wprost” prezes Sądu Okręgowego w Warszawie.