Komisja śledcza do badania podsłuchów oprogramowaniem szpiegującym Pegasus mogłaby być niezwykle ekscytującym widowiskiem, gdyby śledczym udało się cokolwiek ustalić, co mogłoby później ujrzeć światło dzienne. Problem jednak w tym, że w sprawach wprost dotyczących służb specjalnych większość informacji jest tajna.
To, co zelektryzowało w przeszłości opinię publiczną, to informacje, jakoby Pegasusem inwigilowany był Krzysztof Brejza z PO, w 2019 roku, kiedy stał na czele kampanii wyborczej swojej formacji. On sam wypowiadał się niedawno, że w departamencie operacyjno-śledczym CBA powstał – jeszcze za rządów PiS – wewnętrzny raport ze śledztwa w sprawie inwigilowania go Pegasusem.
– Tam wprost mają padać sformułowania o zupełnie niesłusznym polowaniu, bezpodstawnym oczernianiu i atakowaniu ludzi, którzy z żadną przestępczą działalnością nie mieli nic wspólnego – przekonywał polityk.
Kto wymyślił Pegasusa
Początkowo władza udawała, że o żadnym Pegasusie nie słyszała, a w ogóle to techniki operacyjne służb są objęte tajemnicą, zatem nie ma o czym mówić. Jednak w styczniu 2022 roku Jarosław Kaczyński przyznał, że polskie służby kupiły system Pegasus z pieniędzy Funduszu Sprawiedliwości, ale nie używały go wobec opozycji. Te zarzuty określił mianem absurdalnych.
To punkt zaczepienia dla komisji śledczej, która powinna ustalić, kto mówił w tej sprawie prawdę, a kto się z nią minął i czy wszystko było zgodne z prawem czy też służby za rządu PiS polowały na opozycję.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.