Szczygło zwrócił się do polskich polityków, by ograniczyli w kampanii wyborczej tematy związane z zaangażowaniem polskich wojsk w misjach za granicami kraju.
"Chęć dostania się do parlamentu powoduje, że część polityków naraża życie naszych żołnierzy. Już w sierpniu zaapelowałem, by partie polityczne ograniczyły tematykę związaną z naszym zaangażowaniem wojskowym za granicami Polski. Kierowała mną wyłącznie troska o bezpieczeństwo polskich żołnierzy" - powiedział Szczygło na konferencji prasowej w Warszawie.
Jak dodał, wyborcy znają poglądy partii politycznych, które popierają i nie ma potrzeby i żadnego racjonalnego powodu, żeby w kampanii "wzniecać dyskusję o naszych kontyngentach". "Niestety, opozycja wykorzystuje te tematy, aby zbić kapitał polityczny, aby w przypadku niektórych partii, w ogóle dostać się do parlamentu" - podkreślił Szczygło.
Minister wyliczył przykłady z mediów, gdy politycy innych partii podnosili w wypowiedziach lub programach wyborczych sprawę wycofania polskich żołnierzy z Iraku.
Pytany, czy w istocie jest tak, że ostatnie ataki w Iraku, czy Afganistanie na polskich żołnierzy czy też zdarzenie, w wyniku którego został ranny polski ambasador w Iraku gen. Edward Pietrzyk, mogły mieć związek z wypowiedziami polskich polityków w kampanii wyborczej odparł, że międzynarodowe doświadczenia wskazują, iż taki związek może istnieć.
Szczygło powiedział, że każde takie oświadczenie jak niedzielne przyznanie się dwóch ugrupowań do ataków na Polaków w Iraku, musi być sprawdzone, a żadna z tych organizacji nie była wcześniej znana.
Minister zdecydowanie zaprzeczył by były jakiekolwiek sygnały, że zatrzymywani przez polskich żołnierzy Irakijczycy lub Afgańczycy mogli być torturowani. Od początku sierpnia do teraz złapaliśmy 88 terrorystów w strefie polskiej odpowiedzialności w Iraku - podał. Zatrzymane przez nas osoby są niezwłocznie przekazywane władzom amerykańskim lub irackim - zaznaczył Szczygło, dodając, że podobnie dzieje się też w Afganistanie.
Minister dodał, że nie udziela informacji na temat, czy w polskich bazach podwyższono stan alarmu. Zaznaczył, że już w marcu w kraju powołał zespół ds. bezpieczeństwa polskich misji, który spotyka się co tydzień, i na bieżąco podejmuje decyzje.
W niedzielę dwa zbrojne ugrupowania szyickie zadeklarowały swą odpowiedzialność za zamachy na polskie cele w Iraku, motywując te ataki rzekomym torturowaniem Irakijczyków przez polskich żołnierzy. Deklarację taką złożyły nieznane dotąd Brygady Imama Husajna i Imama Musy al-Kadimiego. Przesłały nagranie wideo agencji Reutera. Zamach bombowy na polskiego ambasadora i inne ataki na Polaków miały być dla Polski ostrzeżeniem, że utrzymując swe wojska w Iraku "utonie w bagnie, tak jak Wielka Brytania".
3 października w zamachu w Bagdadzie na konwój z polskim ambasadorem Edwardem Pietrzykiem zginął funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu Bartosz Orzechowski. Dyplomata i kilku innych ochroniarzy BOR zostało rannych.
Kilka dni później, 8 października, w pobliżu polskiej ambasady w stolicy Iraku doszło do czterech eksplozji. Nie ucierpiał nikt z personelu placówki, nie było też większych zniszczeń. W ostatnich dniach dochodziło także do ataków na polskie wojska. 11 października polski patrol został zaatakowany przy użyciu dwóch min pułapek. W wyniku eksplozji trzech żołnierzy doznało lekkich stłuczeń. 5 października ostrzelano tymczasową bazę patrolową w Diwaniji, w której służbę pełnią żołnierze Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe. Nikomu nic się nie stało.
W ramach kampanii wyborczej w niedzielę LPR zaprezentował antywojenny spot, w którym opowiada się za wyprowadzeniem polskich wojsk z Iraku i Afganistanu. Od poniedziałku spot ma być nadawany w mediach.pap, em