W piątek rolnicy zablokowali drogi w całej Polsce. Ich główne postulaty to: niewdrażanie „Zielonego Ładu” i zablokowanie importu produktów rolniczych z Ukrainy, wsparcie hodowli zwierząt oraz rekompensaty z funduszu wojennego w postaci dopłat do zbóż, rzepaku, mleka, nawozów oraz wyższych dopłat do paliwa.
Do rolników w Przyborowicach (woj. mazowieckie) wyszedł minister Czesław Siekierski.
– Rolnicy chcą produkować. To jest w interesie nas wszystkich. Moim obowiązkiem jest słuchać, rozmawiać (…) – mówił. Dodał, że rolnictwo w Europie i Polsce jest zróżnicowane i nie trzeba z poziomu unijnego sterować zazielenieniem. Rolnicy mówili, że nie mogą czekać do jesieni i oczekują radykalnych działań. Minister obiecał, że postara się przyspieszyć kwestie związane z granicą. Czesław Siekierski był pytany, co stoi na przeszkodzie zamknięciu granicy natychmiast. –Są pewne reguły handlu. Wie pan, że sprzedajemy na Ukrainę. Nie ma kraju, który się może zamknąć, odizolować. Ma pan rację, nadmierne otwarcie rynku europejskiego na napływ towarów z Ukrainy było błędem (Komisji Europejskiej – red.) – tłumaczył.
W Borkach (woj. lubelskie) do protestujących wyszedł wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak. – Wyzwanie jest trudne. Chciałem brać udział w rozmowach ze stroną ukraińską, niestety decyzje kierownictwa były inne. Kiedy się wypowiedziałem, żeby były 25-letnie okresy przejściowe, to Ukraińcy wysłali notę dyplomatyczną i kazali się tłumaczyć: czy to było w imieniu ministerstwa czy w moim? – mówił.
Borki. Michał Kołodziejczak odpowiadał na pytania rolników
– Co mamy robić, Michał? Będziemy robić to, co ty robiłeś wcześniej. Mamy blokować drogi czy nie? – pytał jeden z uczestników. Wiceminister odpowiedział, że nikomu nie powie, co ma zrobić. – Dziś mnie jedna sprawa dziwi. Rządziła jedna partia, wtedy w wielu miejscach nie było blokad. Mamy 50 dni jednego rządu… – zaczął Kołodziejczak.
– I nic nie zrobione! – odpowiedział mu zdenerwowany rolnik. Wiceminister bronił się, że jako pierwszy pojechał na granicę sprawdzić procedury związane z wwozem produktów rolnych. – Ale co zrobiłeś? Tylko sprawdziłeś? Zatrzymałeś, zablokowałeś? – dopytywał jeden z rolników.
– Dziś Jarosław Kaczyński mówi, że Wojciechowskiego trzeba zwolnić. Rok temu nie widział tego, teraz? Niech pan poczeka, zobaczcie co udało nam się zrobić. Udaje nam się popychać sprawy do przodu – przekonywał protestujących Kołodziejczak.
Rolnicy mu zarzucali, że nie ma wpływu na bieg spraw w resorcie rolnictwa. – Nie będę z insynuacjami dyskutował. Jestem waszym człowiekiem w ministerstwie – zaznaczał Kołodziejczak.
Jeden z rolników z woj. lubelskiego w trakcie spotkania powiedział, że włączanie tego obszaru do Zielonego Ładu nie ma sensu. – Nasze dopłaty są tak niskie, pan to doskonale wie – powiedział.
Inny krzyknął, żeby „nie wchodzić w d* Tuskowi”. – Ale Kaczyńskiemu można było? Nikt nikomu nie wchodzi – ripostował wiceminister.
Czytaj też:
„Rolnicy budzą społeczeństwo". Kołodziejczak o protestach rolnikówCzytaj też:
Strajk generalny rolników sparaliżuje Polskę. Jest mapa protestów