Sąd poparł w całości złożony w trybie wyborczym wniosek kandydata PO. Kurski zapowiedział, że odwoła się od decyzji sądu.
We wniosku wiceprezydent Sopotu wystąpił też, by sąd zakazał Kurskiemu rozpowszechniania nieprawdziwych - zdaniem Orłowskiego - informacji m.in. o tym, że wiceprezydent Sopotu miał odmawiać współpracy z CBA w sprawie udostępnienia danych dot. sprzedaży gminnych nieruchomości oraz tego, że w związku z rzekomą niemożnością dostarczenia danych dla CBA rodzi się podejrzenie, że Orłowski ma coś do ukrycia.
Kurski ma przeprosić Orłowskiego listem poleconym, a także opublikować oświadczenia w lokalnym dodatku "Gazety Wyborczej", w gazecie "Dziennik Bałtycki" a także na stronie internetowej PiS.
Poseł PiS zapowiedział, że odwoła się od tego wyroku, który jest, według niego, skandaliczny.
"Czuję się jak bohater powieści +Proces+ Franza Kafki. Mam nakaz przeproszenia człowieka, którego nie znam, na oczy do czasu procesu nie widziałem, którego nazwiska nigdy w życiu nie wymieniłem. To absolutny skandal, nic na temat pana Orłowskiego nie mówiłem" - powiedział Kurski.
Dodał, że jeśli rzeczywiście trwa w Polsce walka z korupcją to powinien ten proces wygrać, bowiem protestuje przeciwko "wściekłemu atakowi" liderów PO i prezydentów Gdańska a przede wszystkim Sopotu na działania CBA. "To skandal, jeśli wymiar sprawiedliwości włącza się jako strona i próbuje wpłynąć na wynik wyborów" - ocenił polityk PiS.
Kurski podczas konferencji prasowej 9 października odnosząc się do działań CBA m.in. mówił, że według niego, szczególnie bulwersujące jest stanowisko samorządów Gdańska i Sopotu dotyczące czasu zestawienia danych, o które prosi CBA. "Z ust m.in. wiceprezydenta Sopotu można usłyszeć, że wymaga to czasu aż do kwietnia, a w niektórych przypadkach do listopada 2008 r. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że to jest nonsens" - mówił.
Według niego, zestawienie można zrobić w ciągu kilku tygodni. "Jeśli tylko jest porządek w papierach. Jeżeli ktoś nie ma nic do ukrycia, to ma porządek w papierach (...) Jeżeli ktoś zasłania się tysiącami mieszkańców Trójmiasta, niemożnością dostarczenia najprostszych danych, rodzi się podejrzenie, że ma się coś do ukrycia" - zaznaczał.
CBA wystąpiło o dokumenty dotyczące sprzedaży nieruchomości do urzędów miejskich Gdańska, Gdyni i Sopotu. CBA poinformowało, że "absolutnie nie interesuje się danymi osobowymi osób, a jedynie ewentualnymi nieuczciwymi poczynaniami samorządowców". Zaprzeczyło, jakoby zamierzało wykorzystać dokumenty, o których mowa, w kampanii wyborczej.
ab, pap