Jeszcze na początku lutego zdarzały się dni, gdy Straż Graniczna informowała, że prób nielegalnych przekroczeń granicy z Białorusią nie było. Aktywiści zauważali jednak, że podobny trend utrzymywał się w zimowych miesiącach również w poprzednich latach i nie oznacza, że kryzys minął. W kolejnych dniach pogranicznicy informowali już o kilku, kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu próbach. Między 16 a 18 lutego odnotowano 20 prób przekroczenia granicy, w kolejnych dwóch dniach 19 prób, następnie 21 i 22 lutego 50 prób, a między 23 a 25 lutego – kolejne 15 prób.
– Naiwnością byłoby uznać, że mniejsza liczba migrantów lub ich zupełny brak w niektórych dniach świadczy o tym, że Białoruś zaprzestała tej operacji. To wniosek pochopny – podkreśla w rozmowie z „Wprost” analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Kamil Kłysiński. – Kontekst polityczny działań Putina i Łukaszenki i ich wypowiedzi w żadnym razie nie wskazują, że nagle zapałali przyjaźnią wobec Zachodu i chcieliby się z Polską porozumieć – dodaje.
– Trudno oczekiwać, że zrezygnują z instrumentu nacisku, jakim jest presja migracyjna – przewiduje analityk.
„Twarda polityka” Tuska i 364 miliony na elektroniczną zaporę
Również wypowiedzi premiera Donalda Tuska nie wskazują na to, że polski rząd szykuje się na deeskalację kryzysu przy granicy z Białorusią. Wręcz przeciwnie, 16 lutego szef rządu zapowiedział „twardą politykę wobec nielegalnej imigracji”. – Nielegalna i organizowana przez państwa z nami sąsiadujące migracja to jest problem i Finlandii, i Polski – mówił po spotkaniu z fińskim premierem. – Jesteśmy w jakimś sensie państwami frontowymi w tej konfrontacji ze zorganizowaną przez Moskwę i Mińsk nielegalną migracją – podkreślał. I dodawał, że „nie może być słabych ogniw w tym łańcuchu".
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.