– Przez miesiąc dużo może się zmienić. Gdybym nie ogłosił decyzji o ponownym starcie na prezesa PiS, partia mogła się rozpaść – przekonywał w wąskim gronie Jarosław Kaczyński kilka tygodni temu.
Zdaniem jego bliskiego współpracownika, prezes PiS od początku nie zamierzał rezygnować z szefowania ugrupowaniu.
– Dwa tygodnie przed artykułem Andrzeja Nowaka, w którym profesor wzywał Jarosława Kaczyńskiego do odejścia, prezes zakomunikował nam, że ponownie będzie ubiegał się o przywództwo w partii. Zresztą on nie zamierzał z tego rezygnować, tylko zastosował starą sztuczkę. Rzucił, że nie będzie kandydował i czekał, kto się zgłosi do walki o przywództwo w PiS – tłumaczy osoba z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego.
Tym razem zaszła jednak zmiana w postępowaniu prezesa partii. Bo pomimo tego, że do boju zgłosił się Mateusz Morawiecki, relacje obu panów się nie zmieniły.
Następcy prezesa
Na zamkniętych partyjnych spotkaniach prezes PiS ciepło wypowiada się o byłym premierze.
– Ostatnio tylko raz Morawieckiemu się dostało. Zaraz po tym, jak ogłosił, że chce kandydować na prezesa PiS, Kaczyński zganił go publicznie na komitecie politycznym – twierdzi nasz rozmówca z partii.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.