Przedstawiciele koalicji rządzącej mieli nadzieję, że wystarczy kilka miesięcy prac komisji śledczych, by ostatecznie pogrążyć PiS w oczach wyborców i postawić prominentnych polityków tej partii przed sądami.
Szymon Hołownia w grudniu ubiegłego roku, po przejęciu władzy przez obecną koalicję rządzącą, pytany o komisje śledcze mówił, że za 3-4 miesiące będzie oczekiwał konkluzji ze strony tych gremiów.
– Mam nadzieję, że one tak ruszą z kopyta, że będziemy w stanie szybko dojść do prawdy – przekonywał marszałek Sejmu.
Od początku było wiadomo, że owe 3-4 miesiące to całkowicie nierealistyczny termin na „dojście do prawdy” ani do czegokolwiek innego.
Komisja ds. wyborów kopertowych, która rozpoczęła prace jako pierwsza, 19 grudnia ubiegłego roku, ciągle jest w lesie, jeżeli chodzi o jakiekolwiek konkluzje, za to jej członkowie udowadniają, że sztuka zadawania pytań i logicznego wnioskowania to coś, w czym nie są biegli. Komisja ds. afery wizowej potknęła się na dwóch pierwszych świadkach, Piotr Wawrzyk były wiceminister spraw zagranicznych odmówił zeznań przed komisją, zasłaniając się własnym dobrem, jako, że został wcześniej przesłuchany przez CBA, a jego współpracownik, mający już zarzuty w tej sprawie, zgodził się zeznawać za zamkniętymi drzwiami, zatem do opinii publicznej niewiele z tego dotarło.
Zaś komisja ds. Pegasusa, która mogłaby przynieść najwięcej ciekawych informacji, poległa już na przesłuchaniu Jarosława Kaczyńskiego, a zeznawał jako drugi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.