Tegoroczna Wielkanoc u słynnych pięcioraczków z Horyńca jest zupełnie inna niż w poprzednich latach. Powód? Rodzina Clarke postanowiła opuścić Podkarpacie i przeprowadzić się do Tajlandii. Ostatnie dni są dla rodziców ogromnym wyzwaniem, ponieważ jeszcze w czasie świąt wielkanocnych wraz z dziećmi wyruszą w daleką podróż.
Wielkanoc u pięcioraczków z Horyńca. Ostatnie chwile w Polsce
Z relacji zamieszczanych w mediach społecznościowych wynika, że w czasie świąt i tuż przed nimi Dominika Clarke musiała poświęcić sporo czasu na przygotowanie rodziny do wyjazdu. – W tym tygodniu ogarnialiśmy dom. Musieliśmy przejrzeć wszystkie zabawki, część udało nam się sprzedać, niektóre oddaliśmy. Musiałam posortować ubrania i przy okazji znaleźć czas dla dzieci – opowiadała mama pięcioraczków. – Jestem kompletnie nieprzytomna i bardzo zmęczona. Zrobiłam sobie przerwę na fryzjera, aby mieć siłę pakować się dalej – dodawała.
Przedwyjazdowa gorączka nie oznacza, że rodzina Clarke nie obchodziła Wielkanocy. „My się pakujemy, ale nie zapominamy o naszych świątecznych tradycjach, chwilach spędzonych razem na wspólnym malowaniu jajek i po prostu radości świąt” – czytamy w relacji zamieszczonej na Instagramie.
W czasie świąt dzieci Clarke'ów zaprosiły do domu swoich kolegów i koleżanki. Dodatkowo rodzina pozbyła się części domowego wyposażenia. – Cóż za wspaniały dzień. Była pełna chata, drzwi się nie zamykały, bo wyjeżdżały rzeczy i meble do nowych domków. Cudowne to uczucie dawać innym radość a rzeczom nowy dom – komentowała Dominika Clarke.
Pięcioraczki z Horyńca przenoszą się do Tajlandii. Czeka ich długa podróż
Podróż do Tajlandii będzie dla rodziny prawdziwym wyzwaniem logistycznym. Clarke'owie wyruszą w drogę w wielkanocny poniedziałek a na miejsce dotrą dzień później w godzinach wieczornych. – Najpierw musimy dostać się do Warszawy. Wynajęliśmy autokar, który zabierze nas z domu. Naszego auta nie możemy wziąć, bo nie zmieścimy się wszyscy. Podróż do stolicy będzie trwała kilka godzin. Z Warszawy wylatujemy do Dubaju. Na tamtejszym lotnisku będziemy przez pięć godzin czkać na lot. To może być trudny moment, bo będzie godzina 5 czasu polskiego i dzieci będą rozespane – przyznała mama pięcioraczków.
Kolejny etap podróży odbędzie się już w Tajlandii. Z relacji Dominiki Clarke wynika, że w porcie lotniczym na rodzinę mają czekać trzy taksówki, które zabiorą ich do przystani. – Będziemy musieli zapłacić za uruchomienie nocnego transportu, którym dotrzemy na wyspę, gdzie chcemy mieszkać. Mamy ogromną nadzieję, że tam rzeczywiście ktoś będzie na nas czekał, bo nie znamy nikogo w Tajlandii i wszystko organizujemy przez internet – dodawała.
Czytaj też:
Wielkanoc u Marianny Schreiber inna niż zwykle. „Liczy się szczera miłość”Czytaj też:
Wielkanocny spot Trzaskowskiego wywołał kontrowersje. „Będzie pokuta”